Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Alternatywna melancholia

Trochę sentymentów i hołd dla jednej z wielkich legend lat dziewięćdziesiątych, a przede wszystkim: nadal pełna emocji, świetna muzyka - tak zapowiada się niedzielny wieczór w Sali Wielkiej Zamku, gdzie swój jedyny koncert w Polsce zagra formacja Vapors of Morphine.

. - grafika artykułu
fot. Z. Smith

Przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych był ciekawym czasem dla poszukującej muzyki rockowej. Tej, która lubiła przełamywanie stylistycznych barier, która szukała świeżego języka dla wyrażenia własnych emocji. Po wcześniejszym okresie pewnego zastoju na rockowej scenie, rozkwitały wówczas nowe zjawiska. Zaczynały swe kariery, albo wkraczały w nowe etapy swych biografii, tak ważne i różnorodne zespoły jak m.in. Jane's Addiction, Faith No More, Living Colour, Pixies, Red Hot Chilli Peppers, Young Gods, Yo La Tengo, Fugazi, Bad Brains, Naked City, wreszcie zespoły, w których niepoślednią rolę grała gitara basowa, jak Primus czy - właśnie -  Morphine. Pojawienie się tej ostatniej - i dotarcie jej muzyki do Polski - było wówczas czymś odkrywczym i nieoczywistym. Słuchali jej bodaj wszyscy poszukujący bardziej ambitnych i niebanalnych rozwiązań w kręgu szeroko pojętej muzyki rockowej. Nie dziwi więc fakt, że tak wielkie emocje dawnych fanów budzi koncert zespołu bezpośrednio nawiązującego (personalnie oraz ze względu na formułę muzykowania i repertuar) do tamtej historii.

Dwustrunowy bas

Grupa Morphine powstała w Cambridge w amerykańskim stanie Massachusetts w 1989 roku, powołana do życia przez trzech instrumentalistów, doświadczonych na koncertowych scenach Bostonu i okolic. Podkreślić warto przy okazji, że według deklaracji samych muzyków nazwa zespołu nie pochodzi od nazwy narkotyku, ale nawiązuje do Morfeusza, greckiego boga snu.

Artyści szybko stali się jedną z sensacji lat dziewięćdziesiątych i jednym z symboli niezależnej, nieoczywistej rockowej muzyki tamtego czasu. Niepowtarzalne i nie do pomylenia z nikim innym brzmienie Morphine opierało się na współpracy dwustrunowej gitary basowej lidera Marca Sandmana (grającego techniką slide) i jego charakterystycznym wokalu oraz saksofonu barytonowego Dany Colleya. Sandman grywał też na gitarze, a składu dopełniał perkusista: najpierw Jerome Deupree, potem Bill Conway. 

Do tego formuła utworów: zazwyczaj lekko sennych, rozmazanych i niespiesznych, choć przecież mocnych jeśli chodzi o siłę wyrazu. Formuła wywodząca się z natchnienia bluesowego - ale niebanalnie traktowanego, przełamywanego estetyką avant-rockową, echami nowej fali, nawet jazzu. Muzyka cudownie przywołująca, jak ktoś trafnie napisał, atmosferę filmu noir i czerpiąca estetyczną inspirację z twórczości beatników.

Kanon

Już pierwsza duża płyta tria, zatytułowana "Good", zwiastowała pojawienie się na muzycznych scenach niezwykle intrygującego zjawiska. Kolejne krążki: "Cure For Pain", "Yes", "Like Swimming" składały się na fascynujący cykl, pokazujący nie tylko, że gitara nie musi być pierwszoplanowym instrumentem w rockowej grupie, ale  w ogóle zaskakującym świeżością i oryginalnością. Każda z wymienionych płyt, niczym kolejny krok za krokiem w dyskografii, przynosiła zestaw nośnych, a zarazem transowych utworów, opartych na riffowo grających gitarze basowej czy saksofonie, w onirycznym klimacie, z chropowatą, ale bezdyskusyjnie wciągającą muzyką.

Przyznam, że szczególnie lubię płytę  "Yes" - zawarte na niej utwory mają w sobie dość charyzmy, drapieżności, a zarazem swoistej melodyjności i liryzmu. Ale też każdy z wymienionych krążków ma w sobie mnóstwo walorów. 

Vapors...

Ta historia zakończyła się jednak nagle i tragicznie (choć jak chcą niektórzy - romantycznie). Marc Sandman zmarł na zawał serca podczas koncertu we Włoszech, w Palestrinie w 1999 roku. Muzyczny świat przeżył szok i pogrążył się w smutku. Ukazały się jeszcze pośmiertne płyty Morphine "The Night" z premierowym materiałem oraz bootlegi i albumy koncertowe, ale wiadomo było, że swoje wielkie dokonania grupa ma za sobą, a jej funkcjonowanie bez lidera nie ma sensu. 

Wydawało się, że to koniec opowieści. Przetrwała jednak nie tylko legenda i kilka świetnych płyt. Koledzy Sandmana: saksofonista Dana Colley i perkusista Jerome Deupree, a także drugi bębniarz Bill Conway co jakiś czas powracali wspólnie na muzyczne ścieżki. W 2009 roku powołali do istnienia zespół Vapors of Morphine, niedwuznacznie nawiązujący do estetyki poprzedniej grupy. Do współpracy zaprosili śpiewającego gitarzystę i basistę Jeremyego Lyonsa (grywa tak jak Sandman na dwustronowym slide basie). Proponują muzykę z pogranicza alternatywnego rocka i bluesa. Jak możemy przeczytać w zapowiedzi koncertu: "oprócz utworów Morphine, zespół serwuje słuchaczom psychodeliczne interpretacje zachodnioafrykańskich melodii, noise rock, swoje oryginalne kompozycje i covery mniej znanych artystów".

Hot Water

Jako support zaprezentuje się, powracająca na muzyczne sceny, doskonale w Poznaniu znana formacja Hot Water. To funkcjonująca od końca lat osiemdziesiątych grupa, która należała do czołówki krajowych przedstawicieli blues-rocka, choć otwarta była też na inne gatunki. W połowie lat dziewięćdziesiątych ukazały się jej dwie, bardzo ciepło przyjęte płyty "Hot Water" i "Wolne od świąt", a członkowie zespołu współpracowali wówczas m.in. z Wojciechem Waglewskim czy Tadeuszem Nalepą. Ostatni jak dotąd album - "Dwa słowa" - wydano w 2003 roku, ale w najbliższym czasie ma się ukazać nowa płyta poznańskiej formacji. W Hot Water grają: Maciej Sobczak - śpiew, gitara, Piotr Tarnawski - bas, instrumenty klawiszowe, Dariusz Nowicki - perkusja. Czekamy na ich starą i nową muzykę.

Tomasz Janas

  • Vapors of Morphine (support: Hot Water)
  • Sala Wielka CK Zamek
  • 13.11, g. 19
  • bilety: 90/120 zł (w przedsprzedaży) 100/130 zł (w dniu koncertu)