Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Piękny umysł

Wybitny matematyk, rektor Politechniki Lwowskiej, prorektor Uniwersytetu Poznańskiego, wychowawca łamaczy Enigmy, a także... genealog i znawca twórczości Fryderyka Chopina. Profesor Zdzisław Krygowski (1872-1955).

. - grafika artykułu
Profesor Zdzisław Krygowski (1875-1955), fot."Zdzisław Krygowski. Pionier matematyki poznańskiej", wstęp M. Jaroszewska, J. Musielak, dobór tekstów M. Jaroszewska, Poznań 2011

Spektakularny kryptologiczny sukces, jakim było w latach 30. ubiegłego wieku złamanie niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma, jednoznacznie jest dziś wiązany z trójką absolwentów Uniwersytetu Poznańskiego - Marianem Rejewskim, Jerzym Różyckim i Henrykiem Zygalskim. W mieście ich uniwersyteckich studiów znajdziemy ulice ich imienia (Świerczewo), pomnik na Świętym Marcinie czy wreszcie last but not least - nowoczesne Centrum Szyfrów Enigma, któremu wspólnie patronują, by na tym poprzestać. Ów niezmiernie ważny proces przywracania i osadzania w społecznej pamięci (nie tylko tej krajowej) dokonań genialnych polskich matematyków każe nam jednocześnie nieco szerzej spojrzeć na ich intelektualny triumf, który, jak wiemy, miał bezpośredni wpływ na długość i wynik II wojny światowej. Nie byłby on możliwy, gdyby nie wysoki poziom nauczania oraz warunki do naukowego rozwoju, jakie w II RP zapewniono im na młodym, acz prężnie rozwijającym się Uniwersytecie Poznańskim. Te natomiast łączą się bezpośrednio z nazwiskiem ich akademickiego wychowawcy i mentora, a tym samym jednego z największych polskich matematyków owej doby - profesora Zdzisława Krygowskiego, którego 150. rocznicę urodzin obchodzimy w tym roku, a który wciąż pozostaje nieco w cieniu swych zdolnych wychowanków.

Droga, która zaprowadziła w 1919 roku naszego bohatera nad Wartę, bierze swój początek 22 grudnia 1872 roku we Lwowie, gdzie przyszedł na świat w rodzinie profesora gimnazjalnego Antoniego i Henryki z Maciulskich. Zawód ojca pociągał za sobą kolejne przeprowadzki, które sprawiły, że do szkoły powszechnej młody Krygowski uczęszczał w Wadowicach, aby rozpoczęte w tym samym mieście nauki gimnazjalne zwieńczyć w 1890 roku maturą w III Gimnazjum im. Króla Jana III Sobieskiego w Krakowie. Musiał być zresztą nie lada prymusem, skoro na jego kolejnych świadectwach dokumentujących "postęp w nauce" dominowały oceny celujące oraz celujące z odznaczeniem (zwłaszcza z matematyki i nauk przyrodniczych). Stamtąd już bardzo blisko było na Uniwersytet Jagielloński, a wybór studiów był bezdyskusyjny: matematyka, fizyka i astronomia. To tutaj słuchał wykładów uczonych tej miary co Franciszek Karliński, Marian Baraniecki, August Witkowski, Władysław Natanson czy Ludwik Birkenmajer. Tutaj założył kółko matematyczne studentów UJ, tutaj wreszcie jako stypendysta-asystent pracował w obserwatorium astronomicznym (począwszy od pierwszego roku!) oraz uczelnianym laboratorium. W 1895 roku szczęśliwy czas studiów dobiegł jednak końca, znaczony złożeniem przez Zdzisława Krygowskiego egzaminu na nauczyciela matematyki i fizyki oraz błyskawicznym otrzymaniem stopnia doktora nauk na podstawie pracy Z teorii ogólnych twierdzeń Greena. Zdolny absolwent jeszcze w tym samym roku otrzymał stypendium UJ, które pozwoliło mu na kontynuowanie studiów za granicą, zrazu w Berlinie, następnie w Paryżu. Po powrocie rozpoczął karierę nauczyciela gimnazjalnego, pracując kolejno w Przemyślu i we Lwowie, co nie przeszkodziło mu uzyskać w 1908 roku habilitacji. Ta z kolei otworzyła przed nim bramy Politechniki Lwowskiej, gdzie w tym samym roku otrzymał Katedrę Matematyki. W ciągu zaledwie dziesięciu lat doszedł tutaj do godności dziekana oraz rektora. Mimo to w 1919 roku nie zawahał się porzucić wszystkiego, wybierając Poznań i posadę profesora zwyczajnego na "smarkatym" Uniwersytecie Poznańskim.

Zdzisław Krygowski położył nad Wartą fundamenty pod organizację matematyki poznańskiej, kształcąc nie tylko kolejne roczniki absolwentów, ale i pełniąc szereg odpowiedzialnych funkcji (był m.in. prorektorem UP oraz dziekanem Wydziału Filozoficznego z wyboru), miarą jego pozycji na arenie ogólnopolskiej niech natomiast pozostanie fakt, że w latach 1926-1928 był prezesem Polskiego Towarzystwa Matematycznego. Wśród studentów budził fascynację połączoną z głębokim respektem. Jak wspomina jego studentka Helena Majchrowicz, wykłady profesora "były piękne, jasne", co nie zmienia sytuacji, że "niektórym studentom po prostu ręce się trzęsły, gdy mieli coś na tablicy napisać". Ów "szacunek, ale i strach" nie pozwalały młodzieży opuszczać sali wykładowej nawet po wyznaczonym w planie terminie zajęć, jeśli profesor Krygowski wyraźnie ich nie zakończył. Należy założyć, że wśród owych karnych i zapatrzonych w niego studentów byli także przyszli łamacze Enigmy, którzy na przełomie 1928 i 1929 roku otrzymali od profesora zaproszenie na tajny kurs szyfrów zorganizowany przezeń na Uniwersytecie Poznańskim na prośbę Sztabu Głównego Wojska Polskiego. Wybór Poznania na miejsce zajęć, w czasie których przyglądano się kandydatom do znacznie poważniejszych zadań, był niejako oczywisty. Wojskowym z Biura Szyfrów Oddziału II szło wszak o łamanie tajemnic o niemieckiej proweniencji, gdzie zaś szukać młodych matematyków doskonale władających językiem Goethego, jeśli nie na terenie byłego zaboru pruskiego. Jak wspominał po latach Marian Rejewski, "spotkanie z przedstawicielami Biura Szyfrów nastąpiło w lokalu Instytutu Matematycznego Uniwersytetu Poznańskiego [...]. Studentów obecnych było dwudziestu kilku, wybranych przez prof. Krygowskiego, ale zapewne i II Oddział dokonał uprzednio odpowiedniej selekcji". Kurs wyłonił ostatecznie najzdolniejszą trójkę adeptów poznańskiej matematyki, która na zawsze zapisała się w dziejach kryptologii.

Ich wychowawca pozostał tymczasem na Uniwersytecie Poznańskim, gdzie wykładał do 1938 roku, publikując w wolnych chwilach na łamach "Kuriera Poznańskiego" wartościowe artykuły poświęcone życiu i dziełu Fryderyka Chopina [!]. Spokojnej emerytury nie było mu jednak dane zaznać. Wysiedlony przez Niemców u progu II wojny światowej, przeszedłszy przez obóz na Głównej, schronił się w Krakowie, by w 1946 roku wrócić do Poznania na "swój" uniwersytet. Mimo słusznego już wieku pracował w jego murach do końca swych dni. Zmarł 10 sierpnia 1955 roku. Spoczywa na cmentarzu parafialnym św. Jana Vianneya przy ul. Lutyckiej w Poznaniu.

Piotr Grzelczak

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022