Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Saga rodu skrzypków

Ktokolwiek mierzy się z poznańskimi konkursami skrzypcowymi im. Henryka Wieniawskiego, zanurza się w wielkiej rzece.

. - grafika artykułu
Zakhar Bron, fot. materiały organizatorów

Uczestnik, słuchacz, juror, organizator tego najstarszego na świecie międzynarodowego konkursu skrzypcowego ma szansę wejść do rzeki, a właściwie do wielkiego systemu rzek. Nurty te utworzyli ludzie przekazujący sobie z pokolenia na pokolenie tajniki gry na skrzypcach. Rozbudowane rodowody artystyczne tworzą sławne imiona: Antonio Vivaldi, Niccolò Paganini, Henryk Wieniawski, Jascha Heifetz, Yehudi Menuhin, Anne-Sophie Mutter. Jest jednak wiele mniej znanych nurtów - wirtuozów i nauczycieli, którzy pozostając w cieniu historii, mieli ogromny wpływ na jej kształt. Na podstawie dziejów pokoleń skrzypków można napisać pasjonującą sagę z wątkami artystycznymi, dramatycznymi, miłosnymi, medycznymi i z bardzo wieloma epizodami komicznymi.

Sypiając na skrzypcowym podbródku

Na poznańskim konkursie, odbywającym się co pięć lat od 1935 roku, w tym roku już piętnastym w historii, kilka ważnych nurtów wielkiego dorzecza na chwilę popłynie blisko siebie. Maxim Vengerov, po raz drugi szef jury, należy dziś do najciekawszych skrzypków na świecie. Gra jako solista, również na skrzypcach barokowych, uczy studentów, dyryguje. Jego skrzypcowy rodowód rozpoczyna się od Zakhara Brona, znanego pedagoga, laureata Wieniawskiego i tegorocznego jurora. Bron był uczniem legendarnego Dawida Ojstracha - laureata II nagrody pierwszej, przedwojennej edycji konkursu, która odbyła się w Warszawie. O grze Ojstracha pisano, że jest pełna ciepła i głębi. On żartobliwie mawiał, że sypia na skrzypcowym podbródku - tak bardzo ćwiczenie pochłaniało jego czas i siły.

Rodowód prowadzi dalej do Piotra Stoliarskiego z Odessy, który miał szósty zmysł do wykrywania talentów i talent do uczenia dzieci. Stoliarski pobierał nauki u Polaka Emila Młynarskiego, założyciela Filharmonii Warszawskiej. Odnogi skrzypcowej rzeki wiodą dalej do Leopolda Auera, który ojcował wielu wybitnym skrzypkom, współtworząc wielką szkołę rosyjską. Pochodzący z Węgier Auer był następcą Wieniawskiego na stanowisku profesora skrzypiec w konserwatorium petersburskim. Czerpiąc m.in. z Wieniawskiego, Pablo Sarasatego i Józefa Joachima uczył swoich studentów głębokich badań nad muzyką, którą mają wykonywać, czystości intonacji, dbałości o szczegóły, dobrego gustu i powściągliwości w używaniu vibrato na strunie.

Praprawnukami (w linii prostej lub bocznej) Auera są praktycznie wszyscy tegoroczni jurorzy. A są to laureaci i wyróżnieni z poprzednich edycji konkursu: obok Brona Alena Baeva także Bartosz Bryła, Robert Kabara i Peter Zazofsky. Jury tworzą też wirtuozi i pedagodzy, w większości obywatele świata pochodzący spoza Europy: Ilya Gringolts, Dong-Suk Kang, Konstanty Andrzej Kulka, Mayumi Seiler, Kyoko Takezawa, Akiko Tatsumi i Vera Tsu. W skład jury wejdzie (na IV etapie) dyrygent Marios Papadopoulos, a jego honorowym przewodniczącym będzie kompozytor Krzysztof Penderecki.

Styl prowadzenia smyczka

Wiele jeszcze innych nurtów i źródeł zasila wielką rzekę konkursu Wieniawskiego. Na przykład Józef Joachim (1831-1907), Żyd z Węgier, którego pierwszym nauczycielem był Polak Stanisław Serwaczyński, notabene nauczyciel Henryka Wieniawskiego. Ciekawa sprawa z tymi Polakami poukrywanymi w cieniu wielkich skrzypków: wirtuoz wszech czasów Niccolò Paganini (1782-1840) uważał się za samouka, ale nauczyciela miał - w każdym razie pozostawał pod wpływem urodzonego w Polsce francuskiego skrzypka Auguste'a Duranda. Notabene sam Paganini był uważany za złego pedagoga. Ale wracajmy do Joachima. Być może gdyby nie jego pasja, skrzypkowie nie graliby dziś dzieł dawnych mistrzów takich jak Jan Sebastian Bach. Joachim bronił tradycji w muzyce, inspirował kompozytorów swoich czasów i... był krytykowany za styl prowadzenia smyczka. A kto słyszał o jednym z uczniów Joachima, Niemcu Adolfie Buschu (1891-1952)? Prawie nikt. A to dlatego, że Busch uważał, że są ważniejsze sprawy niż kariera. Konsekwentnie odrzucał zaproszenia na koncerty w Niemczech, kiedy Hitler doszedł do władzy. Znacznie spadły mu przez to dochody i szanse na osiągnięcie sławy. Szlachetne serce miał też błyskotliwy wirtuoz, Norweg Ole Bull (1810-1880), duchowy spadkobierca Paganiniego, który zarobiwszy fortunę w Stanach Zjednoczonych, kupił w Pensylwanii ziemię, wybudował domy i zaprosił do nich swoich cierpiących biedę rodaków.

Wolą wino od muzyki

Warto zajrzeć głębiej w rodowód artystyczny jurorów Bartosza Bryły i Roberta Kabary. Pedagog Bryły, laureatka konkursu w 1962 roku i wieloletnia jurorka prof. Jadwiga Kaliszewska uczyła się u Eugenii Umińskiej (także wieloletniej jurorki), podobnie jak Robert Kabara. Umińska była z kolei studentką Czecha Otakara Ševčika - bardzo ciekawej postaci. Jego solistyczna kariera dobrze się zapowiadała, ale kiedy stracił wzrok w lewym oku i zaczął miewać napady paraliżującej tremy, poświęcił się nauczaniu. Ponoć jego klasa wyglądała jak poczekalnia dworcowa - prawie bez mebli i dywanów. Dla bogatych jego lekcje były drogie, dla biednych - darmowe, z zaproszeniem na obiad w pakiecie. Ševčik chętnie jeździł na koncerty swych studentów, nawet jeśli oznaczało to wielogodzinną podróż w zimnym wagonie trzeciej klasy.

Zaledwie trzy pokolenia dzielą tego pedagoga od Gian Battisty Viottiego (1755-1824), który niczym biblijny Abraham dał początek wszystkim istotnym nurtom wiolinistyki i którego wody zasilają strumienie mistrzów epoki baroku: Antonia Vivaldiego i Archangelo Corellego. Viotti to także szalenie ciekawa osobowość. Solista i kompozytor - w jego czasach to była norma. Jako pierwszy zastosował szeroko nowy typ smyczka. Domagał się szacunku dla muzyków w czasach, kiedy byli oni równi służącym. Kiedyś w Wersalu przerwano mu grę, bo na salę koncertową wszedł pewien hrabia. Viotti demonstracyjnie zszedł z estrady i nie dał się uprosić, by na nią wrócić. Był czas, że stracił zainteresowanie koncertowaniem i otworzył... sklep z winami w Londynie. Klientowi, który go rozpoznał i pytał o przyczynę zmiany zajęcia, Viotti powiedział słowa ponadczasowe i uniwersalne: "Mój drogi panie, zdałem sobie sprawę, że Anglicy wolą wino od muzyki". Notabene winny biznes Viottiego zbankrutował, a muzyk wrócił do zawodu.

Skrzypkowie, tkacze i golarze

Patron konkursu Henryk Wieniawski (1835-1880), zwany słowiańskim czarodziejem, z pewnością najbardziej znany polski skrzypek, dał impuls do rozwoju rosyjskiej szkole gry, ale był także kluczową postacią w szkole belgijskiej, będąc uczniem Belga Lamberta Massarta i przyjmując posadę profesora konserwatorium w Brukseli. Czy wiedzą Państwo, kto przez wieki przechowywał tajniki gry na skrzypcach w tym kraju, w jego walońskiej części? Cechy rzemieślnicze tkaczy i golarzy. Synem ubogiego tkacza był Henri Vieuxtemps (1820-1881), o którym pisano, że jego gra jest jak kwiat, pełna lekkości i słodyczy. Vieuxtemps miał wielki wpływ na szkołę rosyjską. Był także nauczycielem kolejnego znakomitego Belga Eugène'a Ysaÿe (1858-1831), który grał tak, jak ptak śpiewa.

Nie sposób w krótkim tekście oddać sprawiedliwości wszystkim wybitnym skrzypkom i pedagogom związanym z konkursem Wieniawskiego, dzięki którym nurty wielkiego systemu rzek płyną wartko do dziś. Ile fascynujących historii, ile inspiracji wiąże się z takimi gigantami skrzypiec jak np. Yehudi Menuhin, Dorothy DeLay, Jacques Thibaud czy Ida Haendel!

Jolanta Brózda-Wiśniewska 

*korzystałam z nieocenionej książki Brytyjki Margaret Campbell The Great Violinists, Faber & Faber 2004