Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Za zdrowie Pań!

Ponad 60 tys. kwiatów (w 11 gatunkach!) czekających w kwiaciarniach, nowy zapach Alicja od Polleny-Urody ("we flakonie z aerosolem, czyli do rozpylania") w drogeriach, szybko znikające ze sklepowych półek tzw. kobiece wina Mistella i Lacrima, nawał telegramów i oblężony punkt nagrywania pocztówek dźwiękowych w Okrąglaku.

. - grafika artykułu
Plakat z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet 1978, autorstwa Rafała Jasionowicza, fot. cyryl.poznan.pl

Tak w marcu 1967 roku poznaniacy przygotowywali się do Międzynarodowego Dnia Kobiet. Ów prywatny kontekst kobiecego święta, które w latach 60. dość mocno zdążyło się zakorzenić w Polsce, nie wyczerpuje bynajmniej jego złożonej materii. W tle obchodzonego obowiązkowo w zakładach pracy i szkołach Dnia Kobiet, obok szczytnych haseł nawołujących do równouprawnienia, z którym partyjne władze miały skądinąd pewne kłopoty (zwłaszcza we własnych szeregach), co rusz dawała o sobie znać polityka.

W 1967 roku 8 marca obchodzono zatem, co z godnym podziwu uporem przypominała prasa, pod hasłami "solidarności wszystkich kobiet z narodem wietnamskim, pogłębiania wiedzy wśród kobiet o znaczeniu Wielkiej Rewolucji Październikowej oraz podejmowania inicjatyw społecznych przez kobiety w swoich środowiskach". Skromny plon owych czysto propagandowych zaklęć w niczym nie zmieniał faktu, że oficjalny scenariusz Dnia Kobiet musiał zostać zrealizowany. W stolicy Wielkopolski jego kluczowym elementem była wielka akademia zorganizowana 7 marca w Pałacu Kultury (dziś CK Zamek), na którą zaproszono 650 "przodujących działaczek" ze wszystkich powiatów województwa, "kobiety radzieckie przebywające w Poznaniu", a także delegację pań ze wschodnioniemieckiego Chociebuża. W okolicznościowym referacie wiceprzewodnicząca Wojewódzkiej Rady Kobiet Barbara Gruszkiewicz podkreślała m.in., że kobiety walczące o prawa społeczne i polityczne "sprzyjający klimat" znalazły dopiero "w warunkach szczególnej troski socjalistycznego państwa o prawa wszystkich obywateli". Było to o tyle ciekawe, że niemal 100 proc. uczestniczących w ceremonii reprezentantów wojewódzkich struktur "władzy ludowej" stanowili mężczyźni. Dodajmy, że tuż po zakończeniu opisywanej gali wszystkie jej uczestniczki zostały podzielone na kilkudziesięcioosobowe grupy i zaproszone do zwiedzania... największych poznańskich fabryk.

Nazajutrz większość zakładów pracy świętowała już we własnym zakresie. Były goździki, tulipany i cyklameny, "kawka z lampką wina", pączki, drobne upominki, akademie, a nawet występy dzieci i młodzieży z zaprzyjaźnionych szkół, wreszcie wieczorki tylko dla pań. Weźmy choćby ten, na który dyrektor PDT Okrąglak zaprosił do Arkadii 300 swoich pracownic, czy też spotkanie w klubie Aspirynka przy Mielżyńskiego, gdzie bawiły się działaczki ZSP. W tym samym czasie przedstawiciele płci brzydkiej "z nadspodziewanie świeżym wdziękiem", co z uznaniem podkreślano w prasie, niestrudzenie wznosili kolejne toasty "za zdrowie Pań!".

Piotr Grzelczak