Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Kangury grają hard rocka

Za kilka dni Dziedziniec Zamkowy przejmie australijska grupa Airbourne. Zespół wystąpi w naszym mieście w ramach europejskiej trasy koncertowej, promującej najnowszy album "Breakin' outta hell", który ma ukazać się jesienią.

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Zwykle twórcy lubiący określać się artystami, z równą chęcią opisują swoją sztukę w wielkich, egzaltowanych słowach. Z rozczuleniem mówią o sobie w kontekście nowopowstałego dzieła, rozpływając się w zachwytach nad samym sobą. Mówiąc krótko, nie od dziś wiadomo, że artyści po prostu są jacy są. Można by dodać, że to właśnie za to ich kochamy, bo przecież niejeden z nich już z własnego życia, bez względu na swoje dzieła, uczynił sztukę. Czy jednak tylko takich potrzebujemy? W końcu wielu wielkich twórców to osoby skromne aż do przesady. Rzadko jednak zdarza się, by artysta powiedział nam wprost: - Hej, wiem, że to co robię, jest głupie!. A hardrockowcy z australijskiego Airbourne przyznali to już nie raz...

Zadebiutowali dokładnie trzynaście lat temu w niepozornym Warrnambool leżącym w południowym stanie kraju. Mało tam kulturalnych atrakcji, niewiele też turystycznych. Chyba jedyną ciekawostką są wieloryby, które zimą przypływają w okolice plaży Logan's Beach, by urodzić potomstwo. Dla nastoletnich braci Joela i Ryana O'Keefee ta drobnomieszczańska nuda szybko zaczęła stawać się nie do zniesienia. Wraz z odkryciem muzyki rockowej chłopcy postanowili jak najszybciej stać się częścią jego sceny. Pierwszy z nich zaczął grać na gitarze w wieku zaledwie 11 lat. Tyle samo miał drugi, kiedy po raz pierwszy zasiadł za perkusją. Nie musieli długo czekać, by ich drogi zeszły się z równie młodym gitarzystą Davidem Roadsem, którego spotkali w pobliskim hotelu, w którym zarabiali na kieszonkowe. Po wielu mozolnych próbach do niedoświadczonych i wyjątkowo nieokrzesanych muzyków dołączył basista Justin Street. I tak to się zaczęło.

Pisząc nieokrzesanych, warto podkreślić, że styl chłopaków od początku zdradzał ich wielką fascynację rozrywkową twórczością ich krajan z legendarnego AC/DC. Grali dokładnie tak jak oni - zabawowo, hulaszczo, a nawet jeszcze bardziej łobuzersko i hedonistycznie. Już przed pierwszym wejściem do studia czuli, że stary, poczciwy rock'n'roll jest czymś co płynie w ich żyłach. W 2004 roku wiedzieli, że są już gotowi do grania rocka - pierwszy "nielegal" Airobourne o znaczącym tytule "Ready to rock" w końcu trafił na lady undergroundowych sklepów muzycznych. Dla Australijczyków była to rozgrzewka, ale dla ich pierwszych fanów zapowiedź czegoś naprawdę wielkiego. Czegoś, co nadeszło trzy lata później, kiedy to zespół miał już w kieszeni kontrakt z Capitol Records, a na koncie supporty przed takimi gwiazdami jak Mötley Crüe, Motörhead, a nawet The Rolling Stones. Wyprowadzka do Stanów Zjednoczonych była tylko kwestią czasu. Szczególnie, że piosenkami grupy zainteresował się nawet Roadrunner Records.

Tej największej metalowej wytwórni na świecie Airbourne pozostają wierni do dziś. Kiedy latem 2007 roku odbyła się premiera ich pierwszego oficjalnego albumu, wiele zawartych na nim utworów z miejsca stało się przebojami, które nuciło, a raczej krzyczało, tysiące miłośników beztroskiego, młodzieżowego hard rocka. Dzięki doskonałej rotacji takich piosenek jak tytułowy "Runnin' Wild" czy "Too Much, Too Young, Too Fast" wieść o "młodych Youngach z Krainy Kangurów" rozniosła się lotem błyskawicy. Kolejne płyty tylko umacniały ich pozycję, bo tak późniejsze "No Guts. No Glory.", jak i "Black Dog Barking" wypełnione były hitami, które najlepiej sprawdzają się na dużej przestrzeni. A taką zapewnia właśnie Dziedziniec Zamkowy, na którym zespół wystąpi, promując swoją nową, jeszcze niewydaną płytę. Co na niej znajdziemy? Cóż, pozostaje liczyć, że szalona załoga braci uchyli choć rąbka tajemnicy.

Sebastian Gabryel

  • Airbourne
  • Dziedziniec Zamkowy
  • 15.08, g. 19
  • bilety: 79 zł (w przedsprzedaży), 89 zł (w dniu koncertu)