Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Abstrakcyjny kolor blond

Jeszcze kilka lat temu piękna Ema Jolly pracowała jako stażystka w prestiżowej wytwórni Ninja Tune. Dziś jest jedną z jej największych gwiazd, uwielbianą nie tylko przez tysiące fanów niekonwencjonalnej muzyki klubowej, ale nawet samego Thoma Yorka z Radiohead. Czym tak ujęła słynnego wokalistę? O tym będzie można przekonać się podczas jej nadchodzącego koncertu w "LAB-ie"...

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Są wytwórnie, których katalog jest marką samą w sobie. Kiedyś przykładem takiej było choćby londyńskie Warp Records, "wydające na świat" największych innowatorów muzyki elektronicznej lat 90. Aphex Twin, Autechre, Boards Of Canada, później Squarepusher czy wreszcie tak popularny dziś Flying Lotus. Zaledwie dwa lata później, również w stolicy Wielkiej Brytanii, Matt Black i Jonatan Moore stali się dla niej wielką konkurencją. A może raczej równorzędną alternatywą?

W końcu płyty z Warp celującego w IDM, ambient i downtempo były czymś zupełnie innym od acid jazzowych, często eksperymentalnie hip hopowych albumów sygnowanych logiem Ninja Tune. Poszukujący, wymagający słuchacz muzyki "cyfrowej" mógł tylko się cieszyć, bo w ciągu zaledwie kilku lat wyspiarscy założyciele obu wytwórni zrobili dla jej historii wiele dobrego, wydając albumy dziś określane mianem kamieni milowych.

By zdać sobie sprawę jak wysoki poziom obowiązuje w Ninja Tune, wystarczy przejrzeć listę reprezentujących ją artystów. Wymieniając ich w kolejności alfabetycznej, na pewno trudno nie wspomnieć o Amonie Tobinie, Bonobo, The Cinematic Orchestra, Finku czy polskim projekcie nu jazzowym Skalpel, w którym Marcin Cichy i Igor Pudło eksplorują dawną scenę polskiego jazzu, przerabiając ją na sample tak intrygujące, że już w dwa lata po debiucie duet odebrał zasłużony Paszport Polityki.

Nie o nim będzie jednak mowa, a o pewnej angielskiej producentce i kompozytorce czeskiego pochodzenia, która siedem lat temu zaskoczyła swoich pracodawców zjawiskowym, electro-synth-popowym utworem pod tytułem "Drop the other". Ze stażystki szlifującej umiejętności pod okiem kierownictwa Ninja Tune wyrosła na obiecującą debiutantkę. Na kolejnych mini-albumikach zaczęła rosnąć w oczach, by już dwa lata później wydać pełnoprawną tytułową płytę, o której wieść lotem błyskawicy obiegła całe klubowe środowisko.

"Emika" autorstwa Emy Jolly po brzegi wypełniona była bardzo abstrakcyjnym, choć jednocześnie popowym dubstepem, nie mającym nic wspólnego z nachalnym jazgotem Skrillexa. Na wydanym w 2013 roku albumie "Dva" artystka zaczęła przejawiać chęć do eksperymentowania, co pokazało wiele zawartych na płycie dubowych i trip hopowych utworów, zarejestrowanych z udziałem nawet Praskiej Orkiestry Filharmonicznej. Nie ma się co dziwić, że uszu nadstawił nawet Thom Yorke z Radiohead, który urzeczony jej dotychczasową twórczością postanowił promować jej nową muzykę.

W ubiegłym roku Emika zaczęła działać na własną rękę. Zakładając swoją wytwórnię znów zaskoczyła, na odważny krok decydując się płytą "Klavírní", na której szesnaście miniatur opatrzonych tytułem "Dilo" zdradziło jej wielki apetyt na muzyką klasyczną z kreatywnego nurtu "contemporary". Oczywiście nie przeszkodziło jej to w rychłym powrocie do muzyki klubowej, który miał miejsce zaledwie kilka miesięcy później, w chwili premiery jej kolejnego, stricte electroclashowego (!) albumu "Drei". Z pewnością podczas koncertu w Projekt LAB producentka zaprezentuje swoje największe przeboje z każdej z wyżej opisanych płyt. Można przypuszczać, że nie tylko wspomniane już "Drop the other", ale i "Double edge" czy "Wicked game" najlepiej muszą brzmieć w wykonaniu na żywo.

Sebastian Gabryel

  • Emika
  • Projekt LAB (ul. Grochowe Łąki 5)
  • 29.10, g. 23
  • bilety: 20 zł (w przedsprzedaży), 25 zł (w dniu koncertu)