Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Kalejdoskop kultur

Słuchając piosenek Annutary można dojść do wniosku, że najciekawsza muzyka świata to ta eklektyczna. Grana przez artystów, którzy nie boją się nawet najbardziej zaskakujących połączeń, a jednocześnie na tyle spójna, by słuchacz nie mógł się w niej pogubić. Mając za przewodniczki Alinę Jurczyszyn i Kamilę Bigus to wręcz niemożliwe... W niedzielny wieczór będzie można przekonać się o tym w klubie Meskalina.

. - grafika artykułu
Annutara, fot. materiały prasowe

Przedstawiciele muzyki etnicznej nie mają łatwego życia. Zaznaczając muzyczne "boomy" na osi czasu, łatwo zdać sobie sprawę, że naprawdę sprzyjającą koniunkturę gatunek może mieć dopiero przed sobą. Tłuste lata mieli rockmani, mieli i hip hopowcy. Była moda na new romantic, była moda na R&B. Przynajmniej przez kilka lat artyści z wielu gatunków mogli skubać kawałek tortu serwowanego przez wszechmogący rynek. O ile pamięć nie myli, to ten narzucił wiele mód, jednak jak dotąd żadna z nich nie pozwoliła przedstawicielom world music wypłynąć na naprawdę szerokie wody. Jak wielu wspaniałym zespołom nie udało się wzbić ponad lokalny rynek.

Magia nie do końca odkryta

Pal licho, gdyby gatunek ten miał równie przebojowy potencjał, co eksperymentalne style w rodzaju bitpopu, moshcore'u czy cage'owskiego non-music. Jednak słuchając takiej Dagadany, Kapeli ze Wsi Warszawa czy Żywiołaka, nie da się ukryć, że przy odrobinie dobrej woli ze strony wielkich wytwórni z niejednego "etno-przeboju" można by zrobić radiowy hit. Zazwyczaj stoi za nimi chwytliwa melodia, koncertowa energia, kolorowa otoczka. Prawdziwy samograj. Dziwne więc, że realna hossa, choćby i pięciominutowa, wciąż nie nadeszła. No, chyba że za taką mamy rotację w radiowej Trójce.

Leśna wróżka tańczy w kosmosie

Powyższe wnioski nasuwają się również po przesłuchaniu debiutanckiego albumu Annutary. W przeciwieństwie do większości reprezentantów sceny world music, muzyka trójmiejskiego zespołu to nie tylko fascynujące podróże przez dorobek kultur z całego świata, ale nierzadko i... podbój kosmosu. Od rytmów bałkańskich, romskich, ukraińskich i polskich artyści z łatwością przechodzą w brzmienia żydowskie i arabskie, by skończyć na pieśniach szamańskich, leśnych i kuchennych, cokolwiek one znaczą. Przyjemnie jest smakować miksturę tych wszystkich stylów, do smaku doprawioną tajemnicą zmyślonych języków, w których powstaje większość utworów kapeli.

Puścić wodze fantazji

Jak mówią członkowie Annutary, płyta "Ulisi" zrodziła się z "rytmów nieparzystokopytnych". Aż chciałoby się dodać, że tak intrygujących, jak przystępnych dla mniej wymagającego słuchacza. Zapoznając się z takimi utworami jak "Cyganoczka", "Morishej" czy "Czaje", w głowie mimowolnie pojawiają się metaforyczne skojarzenia. Rozbudowane polifoniczne pasaże przypominają mleczną drogę, organiczne brzmienie instrumentów wyraźnie nawiązują do pogańskich kultów przyrody. Melancholia żałobnych płaczek ustępuje ekstazie roztańczonych weselników bawiących się na jednej z zapomnianych wschodnioeuropejskich wsi... Warto dać się temu ponieść, do czego dobrą okazję będziemy mieć już w niedzielę.

Sebastian Gabryel

  • Annutara
  • Meskalina (Stary Rynek 6)
  • 9.10, g. 19
  • bilety: 25 zł (dostępne m.in.  w CIM-ie)