Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Muzyka jest dla ludzi

Najważniejsze, żeby tworzyć koncerty dla ludzi, skala wydarzenia i miejsce mają mniejsze znaczenie. Nie potrzeba przecież wielkich frazesów i sal koncertowych, żeby wykreować coś wspaniałego. W wychodzeniu na scenę chodzi o dzielenie się - mówi Jakub Dera, poznański pianista, pedagog i kierownik artystyczny nowego festiwalu muzycznego IDEA.CZAS.MIEJSCE.

Plakat wydarzenia z napisami i zdjęciami muzyków. Dominuje kolor granatowy. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Rozmawiamy przed wielkanocnym festiwalem muzycznym IDEA.CZAS.MIEJSCE, którego jesteś organizatorem. Czy Poznań potrzebuje kolejnych festiwali muzycznych?

Faktycznie, interesujących inicjatyw muzycznych jest w Poznaniu całkiem dużo. Sam od dłuższego czasu zastanawiałem się, czy kolejny festiwal lub spektakularne wydarzenie muzyczne są jeszcze potrzebne. Może Poznań powinien mieć wielki festiwal, taki jak warszawski Chopin i jego Europa, który przyciąga światowe gwiazdy? Myślę, że przestrzeń ku temu jest, bo dobre koncerty i duchowa uczta byłyby wtedy na wyciągnięcie ręki. Staram się jednak wsłuchać w głos miejsca by dowiedzieć się, na jakie koncerty poznaniacy chcą chodzić i jakiej muzyki słuchać. Okazją ku temu są koncerty edukacyjne, które organizuję już od kilku lat. Mają one specyficzną formę: gramy i opowiadamy o wykonywanych utworach, żeby słuchacz miał szerszy obraz tego, co słyszy. Na tej fali doszedłem do wniosku, że może Poznaniowi przydałby się festiwal w takiej właśnie formie. Kameralny, oparty na spotkaniach i rozmowach z publicznością, edukacyjny, a jednocześnie na możliwie najwyższym poziomie muzycznym. Pozbawiony zadęcia i odbywający się w przyjaznej dla słuchacza przestrzeni. Takim miejscem jest Biblioteka Raczyńskich i tworzący to miejsce ludzie: pani dyrektor Katarzyna Kamińska i jej fantastyczny zespół, z którym już od roku współpracuję.

Festiwal odbywa się tydzień przed Wielkanocą. Czy pojawi się w nim myśl przewodnia związana z tym świętem?

Okres wielkanocny sprzyja festiwalom. Przykładem niech będzie świetny festiwal organizowany przez Elżbietę Penderecką w Warszawie, a wcześniej w Krakowie. W Krakowie odbywa się także festiwal Misteria Paschalia, który w okresie przed Wielkanocą stara się znaleźć repertuar poruszający temat eschatologii oraz ludzkiej egzystencji i podać go w jak najpiękniejszej formie. To także klucz naszego festiwalu. Skupimy się na muzyce, która opowiada o naszej egzystencji i o tym, co jest ponad nami bez względu na to, czy i w co wierzymy. Gdy ogłosiliśmy program, zainteresowanie publiczności okazało się ogromne.

Z kolei tytuł IDEA.CZAS.MIEJSCE odnosi się do traktatów Wasilija Kandinskiego o duchowości w sztuce. Według niego dzieło sztuki czerpie z trzech źródeł: uniwersalnych idei, które są tożsame od zarania ludzkości. Na kształt dzieła wpływa czas, ponieważ twórca jest zawsze głosem epoki. Miejsce życia artysty warunkuje jednak ostateczny kształt dzieła. Widać to doskonale na przykładzie sztuki baroku: zupełnie inaczej wyglądała ona we Francji, Anglii, czy Hiszpanii. Koncerty będą się odbywać w Bibliotece, co inspiruje do zorganizowania w przyszłości sympozjum artystyczno-naukowego, żebyśmy także poza koncertami mogli porozmawiać z publicznością o prezentowanych utworach. Jeśli słuchacze nie znają programu utworu, trudno do nich wymagać, by wszystkie idee były czytelne. Na opowiadaniu o muzyce będzie opierał się mój festiwalowy koncert. W programie znajdą się na przykład Dolina Obermanna z Lat pielgrzymstwa Liszta. O programie literackim i przechodzeniu z mroku do światła w tym dziele można by mówić godzinami. Reasumując, spotykamy się tydzień przed Wielkanocą, by wspólnie posłuchać muzyki i o niej porozmawiać.

Wspomniałeś o pomyśle sympozjum, więc domyślam się, że planów na przyszłość jest już sporo.

Wiele zależy od odbioru w tym roku. W zależności od niego będziemy festiwal zmieniać lub iść dalej w tym samym kierunku w przyszłym roku.

Bardzo ciekawy wydaje mi się dobór wykonawców na festiwalu. Pierwszego dnia odbędzie się twój koncert, w następnych wystąpią bardzo młode skrzypaczki Łucja Pych i Zofia Olesik oraz Tomasz Ritter - uznany pianista, zwycięzca I Konkursu Chopinowskiego na Instrumentach Historycznych.

To kolejna idea festiwalu. Chciałbym, żeby był okazją do spotkań z ciekawymi muzykami. Sam szukam na koncertach artystycznych osobowości, intrygujących punktów widzenia i interesujących pomysłów. Takim artystą jest Tomek Ritter, który poświęcił się studiowaniu instrumentów historycznych i poszukiwaniu własnego brzmienia i rozumienia muzyki. Patrzy na nią w szalenie interesujący sposób wykorzystując swoją ogromną wiedzę. Chciałbym także, by festiwal dawał szansę osobom, które pomimo bardzo młodego wieku mają już osiągnięcia i pragną zaprezentować swoje umiejętności i punkt widzenia. Dlatego wystąpi młodziutka Łucja Pych i Zofia Olesik, która w tym roku kończy Ogólnokształcącą Szkołę Muzyczną im. Jadwigi Kaliszewskiej - jedną ze szkół wchodzących w skład Zespołu Szkół Muzycznych w Poznaniu.

Ponadto w relacjach międzyludzkich poszukuję tego, by młodzi i starsi tworzyli razem swego rodzaju syntezę. Zauważam to w pracy nauczyciela. Przyjemność w przekazywaniu wiedzy polega na tym, że nauczyciele, jako ci starsi, mają doświadczenie, a młodzi wnoszą świeże spojrzenie. To działa na zasadzie akcji i reakcji. Podobnie jest z koncertami - wiele można wyciągnąć z drogi, którą przeszli doświadczeni artyści, ale na występach młodszych kolegów oni sami też dostrzegają pewne nowe rzeczy.

Bardzo się angażujesz w nauczanie. Nie tylko uczysz w szkole muzycznej, ale i stwarzasz swoim uczniom przestrzeń do występów.

Mam wielką przyjemność prowadzić klasę fortepianu w Zespole Szkół Muzycznych w Poznaniu. Pedagogika zawsze mnie fascynowała. Miałem szczęście spotkać na swojej drodze szalenie inspirujące osoby, które pokazały mi, na czym polega relacja mistrz-uczeń. Byli to Irina Rumiancewa, Dina Joffe, Maria Korecka-Soszkowska i Paul Badura-Skoda, który określił moje spojrzenie na pedagogikę. Miałem przyjemność się u niego uczyć i wtedy właśnie powiedział mi bardzo ważną rzecz: "pomijając nasze własne granie, należy pamiętać o tym, by przekazywać płonącą pochodnię sztuki kolejnym pokoleniom". Tego nie wolno zaniedbywać. Nauczanie traktuję bardzo poważnie, a przy tym mam przyjemność pracować z bardzo fajnymi osobami. Nawet jeśli nie wszyscy z nich zostaną zawodowymi pianistami, czego udźwignięcie wymaga bardzo specyficznego zestawu cech osobowości bez gwarancji osiągnięcia sukcesu, to osoby po szkole muzycznej są fantastycznymi, świadomymi odbiorcami sztuki. Przykładem może być publiczność angielska. Istnieje nagranie wykładu Andreasa Schiffa w Wigmore Hall, który przed wykonaniem Sonaty B-dur prosi publiczność o zaśpiewanie pierwszego jej tematu. I publiczność śpiewa! Chciałbym dożyć takiego momentu w Polsce!

Na czym według Ciebie polega relacja mistrza i ucznia?

W moim przypadku jest bardzo partnerska. Nie ogranicza się tylko do nauki, z uczniami chodzimy do kina, do teatru i na koncerty. Staram się z nimi występować na koncertach, ponieważ dzięki temu mogą  zobaczyć swojego nauczyciela w takich samych scenicznych warunkach. Nauczyciel też się denerwuje, może się pomylić. Okazuje się, że nauczyciel też jest człowiekiem! To buduje relację i zaufanie, bo nauczyciel pokazuje, że ma pojęcie o tym, co mówi na lekcjach i dzieli się rzemiosłem, które zna z praktyki. Na zajęciach dużo rozmawiamy i zastanawiamy się nad tym, co wynika z tekstu muzycznego i jak to zagrać. Na jednym z kursów Daniel Barenboim mówi, że zdanie "zagram w taki sposób, bo mi się tak podoba" nie wystarcza do uzasadnienia artystycznych wyborów. Można grać wedle własnego upodobania, ale musi to wynikać z utworu, wiedzy, dobrego gustu, pokory artystycznej i inteligencji muzycznej. W grę wchodzi tu także kwestia wolności artystycznej. Zdarza się, że niektórzy artyści idą za daleko, co obraca się nie tylko przeciw kompozytorowi, ale może zaszkodzić też samemu wykonawcy. Wolność to nie jest anarchia.

Bardzo się angażujesz w pracę z uczniami, organizujesz koncerty, wprowadzasz słuchaczy w muzyczne arkana... Czy nazwałbyś to muzycznym aktywizmem?

Nazwałbym to inaczej. Mam szczęście robić to, co kocham. W takiej sytuacji nie liczy się upływających godzin, a dodatkowo wyznaję zasadę, że rzeczy trudne robi się od razu, a niemożliwe wymagają trochę czasu. W projekty angażuję się całym sobą, dzieląc się tym, co czuję. Wierzę, że tak zasiane dobro do nas wraca, nawet jeśli czasem po drodze dostanie się po głowie. Gdybyśmy rozmawiali kilka lat temu, nie przewidziałbym, że organizacja koncertów tak się rozwinie. Było to spontaniczne działanie, które - co ciekawe - wymusiła pandemia. Przed nią pomagałem organizować w szkole uczniowskie koncerty muzyki dawnej i gdy doszło do zamknięcia szkół, jeden z planowanych występów się nie odbył. Rozmawiałem o tym ze swoimi uczniami i dwoje z nich, Hugo Przybylski i Wojciech Smierzchalski, obecnie studenci Uniwersytetu Muzycznego w Warszawie, rzucili pomysł nagrywania. Tylko skąd wziąć do tego sprzęt? Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że Wojciech ma mikrofon, Hugo sprzęt do nagrywania obrazu i postanowiliśmy spróbować. Chciałem jednak zrealizować ten pomysł w wyjątkowych miejscach.

Nagrywaliśmy w barokowym kościele w Owińskach, w nieistniejącym już salonie sprzedaży fortepianów na ul. Paderewskiego i w Akademii Muzycznej. Bez większej promocji film okazał się sukcesem, więc postanowiłem, że nagramy także muzykę współczesną. Idealnym miejsce wydało mi się Muzeum Narodowe i bardzo szybko udało się z Muzeum porozumieć. Przedstawiliśmy wszystkie główne nurty muzyki XX wieku, a wykonawcy sami zapowiadali swoje utwory. Wypadło to świetnie i ponownie odzew w sieci okazał się pozytywny. Po pandemii koncerty przeniosły się do przestrzeni miejskiej, stopniowo zdobywały publiczność i obecnie odbywają się w Bibliotece Raczyńskich w cyklicznej, comiesięcznej formie. Zdarzyło się nawet, że na koncercie na Święto Niepodległości zabrakło krzeseł! Niedawno spontanicznie padło hasło zrobienia festiwalu i ponownie pomysł wypalił. Wiele zawdzięczam dyrekcji Biblioteki Raczyńskich i Muzeum Narodowego, które są bezinteresownie otwarte na dzielenie się muzyką i tworzą ku temu warunki.

Czy zdradzisz, co jeszcze planujesz w tym roku?

Zdradzę jedno z moich marzeń. Chciałbym, żeby do Poznania na koncert i warsztaty przyjechał Andreas Schiff. Miałem przyjemność go poznać i jestem w kontakcie z jego asystentką. Jego wykonania to misterium, a kursy to skarbnica wiedzy, więc marzę, że uda stworzyć się możliwości, by do nas przyjechał. Tymczasem będziemy kontynuować comiesięczne koncerty w Bibliotece, być może uda się zrealizować koncerty w Muzeum Narodowym. Najważniejsze jest, żeby tworzyć koncerty dla ludzi, skala wydarzenia i miejsce mają mniejsze znaczenie. Nie potrzeba przecież wielkich frazesów i sal koncertowych, żeby stworzyć coś wspaniałego. W wychodzeniu na scenę chodzi o dzielenie się i to, czego publiczność chce słuchać.

Mając nieograniczony budżet, moglibyśmy stworzyć prestiżowy festiwal z wielkimi nazwiskami, ale wiele osób wystraszyłoby się takiej marki. Duże festiwale bywają postrzegane jako przestrzeń dla koneserów i ekspertów. Nie tak to powinno wyglądać. Do słuchania muzyki wystarczy intuicja i głód muzyki, nie potrzeba fachowej wiedzy. Już sama rozmowa o muzyce potrafi dodać odwagi i zachęcić do własnych przemyśleń. Nasze koncerty służą temu, by słuchacza ośmielić i pokazać, że wielcy kompozytorzy to byli ludzie tacy jak my i doświadczali wszystkich blasków i cieni życia. Dla człowieka, który boi się pójść do opery, czy filharmonii, koncert w przyjaznym miejscu, jakim jest na przykład biblioteka, może być zachętą i początkiem większej muzycznej przygody. Daleki jestem od budowania ekskluzywnego towaru. Robimy fajny festiwal w fajnym miejscu i wszystkich bardzo serdecznie zapraszamy.

Rozmawiał Paweł Binek

*Jakub Dera - pianista, pedagog. Studiował w AM w Krakowie i Poznaniu, APU w Los Angeles (USA) oraz w mistrzowskiej klasie prof. Diny Yoffe w Talent Music Academy w Bresci (Włochy). Indywidualnie kształcił się u Iriny Rumiancewej-Dabrowski. Studia III stopnia odbył pod kierunkiem Prof. Marii Koreckiej-Soszkowskiej. Na zaproszenie Maestro Paula Badury - Skody pracował pod jego kierunkiem w Wiedniu (głównie nad interpretacją dzieł W.A. Mozarta i Fr. Schuberta). Laureat wielu konkursów pianistycznych m.in. Międzynarodowego Konkursu im. Fr. Liszta w Los Angeles (III nagroda), Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego w Palos Verdes (Grand Prix). Występował w większości krajów europejskich, USA i Azji. Prowadzi klasę fortepianu w Zespole Szkół Muzycznych w Poznaniu. Od kilku lat z powodzeniem organizuje autorskie koncerty edukacyjne.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024