Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Na początku Mlecznej Drogi

O tym, że zespół Kamp! to jeden z naszych lepszych muzycznych towarów eksportowych, trąbiono już pięć lat temu. Jednym z argumentów była wówczas zawartość jego debiutanckiej EP-ki "Thales one". Już za kilka dni przypomną o niej w ramach trasy koncertowej, odbywającej się w przerwie prac nad nowym albumem. Do poznańskiego LAB-u zawitają w piątkowy wieczór.

. - grafika artykułu
Kamp!, fot. materiały prasowe

Kiedy w 2009 roku Michał Słodowy, Radek Krzyżanowski i Tomek Szpaderski przedstawili pierwsze utwory pod szyldem Kamp!, polska "nowa muzyka" właśnie zwierała szyki. Okazało się, że również w kraju nad Wisłą młodzi artyści mają rękę do electro, indie i synth popu. Polska scena klubowa zaczęła nabierać rumieńców, reszcie Europy dając wyraźny sygnał, że jeśli chodzi o taneczną, przebojową i jednocześnie ambitną elektronikę, możemy z nią śmiało konkurować. Łódzkie trio wraz z zespołami Rebeka, The Dumplings, Rysy, Bokka czy Fair Weather Friends wyraźnie zaznaczyli Polskę na mapie europejskiej muzyki klubowej.

Zazwyczaj podkreśla się przede wszystkim znaczenie debiutanckiego albumu "Kamp!", dzięki któremu zespół mógł wystąpić chociażby na prestiżowym SXSW w amerykańskim Austin. Z drugiej strony, z uwagi na spontaniczność i kreatywne podejście chłopaków do komercyjnych, popowych brzmień, komplementy pod adresem zaledwie czterech piosenek składających się na "Thales one" wciąż pojawiają się przy okazji recenzji dotyczących ich późniejszych dokonań. Zaopatrzeni w mikrofon, elektroniczną perkusję, klawisze MIDI oraz inne elektroniczne "zabawki", do czerwoności rozgrzali wiele parkietów w całej Polsce, przeskakując przez style z wrodzonym luzem i smakiem.

Przykładem ich wyczucia jest choćby magnetyczny utwór "The crusader", który podobnie jak "Zen garden", wyraźnie nawiązuje do najlepszych czasów słynnej paryskiej wytwórni Ed Banger, a co za tym idzie, pierwszych dokonań french house'owych bogów pokroju Daft Punk, Justice czy Mr. Oizo. Jednak "stary" Kamp! to nie tylko fascynacja francuskim clubbingiem, ale również sceną skandynawską. Pokazały to "Tristesse royale", a zwłaszcza "Cosmological" - rodzaj hybrydy Röyksopp z The Knife i GusGus. To jednak nie koniec, bowiem wspomniane gatunki wydają się stanowić jedynie fundament, obecny zresztą również na pełnoprawnych albumach. "Thales one" funduje słuchaczowi kosmiczną przeprawę zarówno przez nowoczesne nurty, takie jak punk dance czy IDM, jak i "relikty" lat 80. w rodzaju nowej fali i krautrocka.

Jak podkreślają muzycy, minitrasa z ich pierwszym "dzieckiem" jest małym ukłonem w stronę fanów, którzy od wielu lat prosili o włączenie utworów do koncertowego repertuaru. - Dziś jesteśmy w okresie przejściowym, między świetną przeszłością a ekscytującą przyszłością - mówi załoga Michała Słodowego, podkreślając znaczenie powrotu do korzeni w obliczu prac nad nową, jeszcze niewydaną płytą. To właśnie powrót do "Thales one", a nie do późniejszego "Kamp!" i "Ornety", pozwala im na muzyczny "reset". Miejmy nadzieję, że ten nowy początek okaże się przynajmniej tak udany, jak ten sprzed blisko dziesięciu lat.

Sebastian Gabryel

  • Kamp! gra "Thales one"
  • Projekt LAB (ul. Grochowe Łąki 5)
  • 10.03, g. 20
  • bilety wyprzedane