Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Plama dźwiękowa na siatkówce oka

Z jednej strony senna folktronica, z drugiej elektroakustyczny pop. Najnowsza odsłona cyklu koncertowego "Gramy u siebie" z pewnością przekuje uwagę każdego, kto ceni poznańską scenę muzyki niezależnej. Zwłaszcza, że jak na razie to właśnie Miss Is Sleepy i Joa Bird są jednymi z tych, którzy wiodą na niej prym.

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Obie grupy warto rozpatrywać w kategorii projektu dźwiękowo-wizualnego. Nie jednak w dosłownym tego słowa znaczeniu, bowiem mniej chodzi tu o teledyski czy oprawę graficzną płyt, bardziej zaś o podprogowe podpowiadanie scen, które pojawiają się w naszej głowie. Muzyka ma działać na wyobraźnię, pozwalać jej działać w rytmie odbieranych przez uszy melodii. Pociągać za sobą obrazy, przedstawiać się słuchaczowi na pograniczu snu i jawy. Nie klarownie, a niewyraźnie, przed przymrużonymi oczami.

Izabela Rekowska, Augustyn Maciejowicz i Marcin Gołębniak z Miss Is Sleepy trafnie zasugerowali kilka propozycji możliwych wizualizacji. Za pomocą debiutanckiego mini-albumu "En Route" chcą zabrać nas choćby na piaszczyste bezdroża w zapadłym zakątku Stanów Zjednoczonych. Nad brzeg niepokojąco cichej rzeki, w której wiją się elektryczne węgorze. Do zapomnianych przez Boga przedmieść, na których poza lokalnym barem - mordownią rodem z pamiętnych powieści Charlesa Bukowskiego - zamarło wszelkie życie.

Nieczęsto zdarza się, by opis twórczości zespołu aż tak dobrze korespondował z prawdziwym stanem rzeczy. Muzycy z MIS przyznają, że ich utwory są zupełnie niedzisiejsze i najpewniej adresowane do starych, rogatych dusz, które ze smutkiem w oczach przyglądają się rozpadającemu się światu, warstwa po warstwie pozbawiającego się resztek romantyzmu. Ten sentymentalizm akcentowany jest przez poruszające dźwięki banjo, harmonijki, kontrabasu i akordeonu, z których klecone są oryginalne, ale przede wszystkim bardzo chwytliwe piosenki.

Młodymi adeptami hipnozy są również członkowie zespołu Joa Bird, którzy jednak od wiatru we włosach na szlaku amerykańskiego Route 66 wolą chłód na policzkach podczas przeprawy przez skandynawskie fiordy. Jak sami podkreślają, grają głównie po to, by oczyścić duszę i umysł. Dźwiękowe imaginacje fioletowych wrzosowisk i szafirowych zatok to dla nich punkt wyjścia do wniknięcia w samego siebie. Dotarcia do głęboko skrywanych, skrajnych emocji, dosięgając ich w zadziwiająco stoickim spokoju. Słuchając takich utworów jak "You will never change" czy "Back & forth", zdajemy sobie sprawę, że to podejście abstrakcyjne tylko z pozoru.

Miss Is Sleepy i Joa Bird to zespoły uwielbiające tworzyć "na pograniczu", w czym wyraźnie nawiązują do fascynującego dorobku sceny muzyki onirycznej. Spośród jej reprezentantów na pewno warto wyróżnić choćby duet Boards Of Canada, Davida Lyncha z albumem "Crazy Clown Time" czy islandzką multiinstrumentalistkę Sóley Stefánsdóttir. Wydawałoby się, że utwory poznaniaków to tło dźwiękowe skrojone wprost pod domowe zacisze. Niedawny festiwal Spring Break pokazał jednak, że najbardziej zyskują na sile właśnie w wersji koncertowej...

Sebastian Gabryel

  • Gramy u siebie: Miss Is Sleepy & Joa Bird
  • CK Zamek
  • 25.11, g. 19
  • bilety: 15 zł (w przedsprzedaży), 20 zł  (w dniu koncertu)