Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Złoci chłopcy nie płaczą

T.Love powraca do Poznania z nową płytą. Co załoga Muńka Staszczyka ma do powiedzenia na temat zniewolonej terrorem Europy? Co myśli o naszym podzielonym społeczeństwie? I czy wciąż ma w sobie ten rockowy pazur? Odpowiedzi na te pytania przyniesie środowy koncert w klubie Blue Note. Z jednej strony podsumowujący dotychczasową działalność zespołu, z drugiej otwierający jej całkiem nowy rozdział.

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Z pewnością mamy przynajmniej kilka ikon rock'n'rolla. Nie trzeba daleko szukać, by wyłowić je spośród bardziej i mniej utalentowanych polskich zespołów "z dawnych lat". Dla jednych takim symbolem będzie melodyjne Lady Pank, dla drugich zaangażowany Kult, dla trzecich punkowa Pidżama Porno. Albo T.Love! Te cztery grupy łączy więcej niż mogłoby się to wydawać. Oprócz wciąż niesłabnącej popularności i niegasnącej pasji do gitarowego grania, wiąże je fakt, iż mimo upływu lat, te wciąż utrzymują się na powierzchni. Zarówno duet Borysewicz-Panasewicz, jak i Staszewski, Grabowski i Staszczyk są najpewniej jednymi z tych, dla których pojęcie emerytury to całkowita abstrakcja.

Cofnijmy się jednak do przeszłości - pierwszych etapów kariery T.Love, które po raz pierwszy dało o sobie znać już na początku lat osiemdziesiątych. Z początku kapela miała wielki apetyt na granie w klasycznym stylu brytyjskich punk rockowców w rodzaju The Adicts czy The Clash. Z czasem brzmienie jej utworów ewoluowało jednak w stronę wielu, często niepokrewnych gatunków, by wymienić choćby reggae, pop czy najbliższy w tym zestawieniu glam rock. Po ponad trzydziestu latach działalności i jedenastu płytach w dyskografii, nie ma wątpliwości, że w wykonaniu częstochowian to wciąż mieszanka wybuchowa.

Z pewnością wielu z nas wciąż jeszcze pamięta grupę z płyty "Chłopaki nie płaczą", która do dziś pozostaje najpopularniejszą w jej dorobku. W 1997 roku nie miała sobie równych, spotykając się z doskonałym przyjęciem ze strony słuchaczy lżejszych odmian muzyki rockowej. Sukces komercyjny zapewniły jej przeboje. Zwłaszcza utwór tytułowy, który - co może nie każdy wie - był jedynie parodią uwielbianych w tamtym okresie boysbandów z Backstreet Boys na czele...

Jednak takie pastiszowe zabawy to już odległa przeszłość. Przynajmniej od kilku lat twórczość zespołu Muńka Staszczyka znów nabiera powagi, co pokazały choćby piosenki zawarte na udanej, wydanej przed czterema laty płycie "Old is gold". Krążek zapada w pamięć zwłaszcza w warstwie tekstowej - lider zespołu skupił się na kwestiach związanych z duchowymi aspektami człowieczej egzystencji, nie popadając przy tym w tani banał à la Paulo Coelho.

Na najnowszym "T.Love" tego rodzaju tematy ustąpiły surowym opisom niepewnej, a przez to bardzo nerwowej rzeczywistości. Refleksje na temat bieżących wydarzeń politycznych nie sytuują zespołu po żadnej ze stron - raczej zwracają uwagę na problem, pozwalając samemu wyciągnąć wnioski. Większość tych piosenek "o Polsce i świecie", podkreślonych tribute songiem "Warszawa Gdańska" w hołdzie dla Davida Bowie, z pewnością usłyszymy już w najbliższą środę. Zaraz po ich prezentacji T.Love zagra utwory ze specjalnego programu "The very best of". Czy udowodnią, że "old" rzeczywiście jest "gold"?

Sebastian Gabryel

  • T.Love
  • Blue Note
  • 16.11, g. 20
  • bilety: 55 zł