Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Krwawa lekcja tożsamości

21 lutego 2022 roku Rosja uznała niepodległość Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Trzy dni później wybuchła wojna. Krwawe walki na wschodnich rubieżach Ukrainy trwają jednak już od roku 2014. O konflikcie z perspektywy naocznych świadków i uczestników opowiada Tomáš Forró w reportażu wnikliwym, unurzanym w błocie okopów i niewygodnym dla wszystkich próbujących opisywać Donbas za pomocą binarnych opozycji.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Obecnie książkę Apartament w hotelu Wojna. Reportaż z Donbasu czyta się z okiem wyczulonym na niepokojące antycypacje. A te wbrew pozorom nie są tak oczywiste. O ile tendencje Rosji do podporządkowania sobie separatystycznych republik były i są bezsprzeczne, o tyle ani sam Tomáš Forró, ani bohaterowie jego książki nie spodziewali się (można przypuszczać) przywodzącej na myśl najczarniejsze lata XX wieku agresji zbrojnej, która w 2022 roku rozlała się na znaczną część Ukrainy. Mało tego - w ubiegłych latach niekiedy to właśnie Rosja studziła zapędy lokalnych watażków dążących do eskalacji napięć! Przypomina to wszystkie radosne wersje żartu, w którym to Związek Radziecki brawurowo rozwiązywał problemy, które sam generował.

Reportaż Słowaka to zwłaszcza polifoniczna opowieść o bratobójczej wojnie quasi-domowej, do której wiodły podsycane od lat - przez oligarchów, polityków i propagandę - konflikty wewnętrzne trawiące tkankę społeczeństwa ukraińskiego. I mimo że teraz po kałasznikowy i butelki z benzyną sięgnęli wszyscy Forró pokazuje, że jeszcze parę lat temu mogliśmy mówić o kilku Ukrainach.

Od Euromajdanu, manifestacji w całym kraju, upadku Janukowycza i Partii Regionów, poprzez aneksję Krymu, wybuch prorosyjskich rebelii w Donbasie, aż do antyterrorystycznej operacji na wschodzie Ukrainy (ATO) - wszędzie tam ścierały się nie tylko pięści i pałki (a później i dobrze uzbrojone bataliony), lecz także marzenia o Ukrainie, Europie, Noworosji czy po prostu - Rosji. W latach 2014-2018 Tomáš Forró kilkakrotnie odwiedzał obszary zajęte przez separatystów w Donieckiej i Ługańskiej Republice Ludowej. Narażając życie poznawał od podszewki - począwszy od bunkrów i blokpostów, a na sztabach skończywszy - konflikt niepokojąco podobny do wojny domowej w Hiszpanii, który stał się skrwawionym placem boju bojowników z różnych części świata. To właśnie najemnikom, "psom wojny" przywodzącym na myśl książkę Forsytha, Forró poświęca najwięcej uwagi. Doskonale jednak zdaje sobie sprawę z faktu, jak wdzięcznym tematem beletrystycznym są losy wszelkiej maści uzbrojonych awanturników i unika pułapki romantyzowania wojny.

W trakcie lektury poznajemy Gruzina imieniem Mamuka, który za karabin chwycił już w wieku 14 lat (podczas pierwszej Wojny w Osetii Południowej) i od tamtej pory na różnych frontach poluje na Rosjan i ich sojuszników. Wojna w Donbasie to dla niego kolejna odsłona tego samego konfliktu z rosyjskim neoimperializmem. Historia Mamuki stanowi dla reportażysty przyczynek do refleksji nad wyróżnikami wojny hybrydowej (bazującej na podsycaniu antagonizmów narodowych i operacjach specjalnych), która stała się domeną armii rosyjskiej po rozpadzie ZSRR.

Po drugiej stronie frontu mamy Jurę i Kaukaza - czeskich kryminalistów i komunistów, dla których walka po stronie finansowanych przez Moskwę separatystów stanowi okazję do uzyskania bardzo wymiernych korzyści. Choć może wydawać się to bardzo niepoprawne i szokujące, to właśnie w tych oportunistycznych brutalach Forró znajduję oparcie i namiastkę poczucia bezpieczeństwa. Na przykład wtedy, gdy grożą mu tortury i rozstrzelanie.

Najemników w książce znajdziemy wielu - służą w niesławnym Berkucie, rosyjskiej brygadzie "Wostok", Grupie Wagnera, Prawym Sektorze czy romansującym z nacjonalizmem Pułkiem "Azow". Jednocześnie czytamy o ówczesnej degrengoladzie ukraińskiej armii, która w 2014 roku po przegranej pod Iłowajśkiem i w kotle debalcewskim na długie lata straciła frontową inicjatywę. A z drugiej strony o zaciętych walkach o doniecki Port Lotniczy im. Siergieja Prokofjewa, które stały się jednym z mitów założycielskich nowej Ukrainy. Latami rosnące w siłę opowieści o nieustraszonych ukraińskich żołnierzach-cyborgach znajdują krzepiące pokrycie w rzeczywistości właśnie teraz.

Ale żołnierze, poborowi, zaciężni czy partyzanci, to zaledwie niektórzy spośród ludzi dotkniętych okrucieństwem wojny. Tomáš Forró przedstawia także rzeczywistość mieszkańców miast i wsi Donbasu, których główną winą było to, że ich domostwa znajdowały się zbyt blisko obiektów o znaczeniu wojskowym. Niekiedy i to nie było konieczne dla podjęcia decyzji o ostrzale okolicy. Autor Apartamentu pisze o wiecznym niedoborze wszystkiego, przemycie, głodzie, o uchodźcach traktowanych jako tania siła robocza, a także o kobietach takich jak Liza (która dostaje własną część książki), które w świecie pokrytym wojennymi bliznami muszą nie tylko zapewnić utrzymanie dzieciom, lecz również odzyskać skradzioną tożsamość.

Apartament w hotelu Wojna to książka rzetelnie i z różnych punktów widzenia ukazująca konflikt w Donbasie. Pozycja obiektywna, a przez to trudna i bolesna. Forró dedykuje ją "matkom, które wychowały morderców i ich ofiary - po obu stronach frontu". Pamięć Zachodu bywa krótka, dlatego przypomina, że agresja rosyjska na dobrą sprawę trwa nieprzerwanie od 2014 roku. Ostrzega również przed uproszczeniami, które pozwalają nam zdehumanizować oponenta i z czystym sumieniem zasypać go pociskami moździerzy i rakietami. Jak łatwo było bowiem, w zależności od orientacji politycznej, nazwać wszystkich separatystów pachołkami Rosji czy terrorystami, Ukraińców zaś - banderowcami czy faszystami. Słowacki reporter przekonuje, że do aktów przemocy, których ofiarami (śmiertelnymi) byli cywile, od samego początku dochodziło z obu stron konfliktu. Choć mówienie o wyłączenie dwóch stronach konfliktu to ponury żart.

Książka uświadamia nas również, że przez lata elity rządzące Ukrainą, w tym skorumpowani politycy, antracytowi watażkowie czy agenci rosyjscy, dopuścili się bolesnej defragmentaryzacji ukraińskiej duszy. Nawet 70% mieszkańców "czasowo okupowanego terytorium" identyfikowało się nie z Ukrainą, lecz z Donbasem. A więź emocjonalna z Rosją była dla wielu z nich gwarantem zachowania tożsamości i namiastką stabilności wobec atrofii państwa. Zdaniem Forró to nie propaganda. Autor każe czytelnikom pogodzić się z tą gorzką prawdą.

Na koniec zostawiłem budującą refleksję, która mówi wiele o duchu społeczeństwa ukraińskiego w obliczu zagrożenia utraty możliwości samostanowienia. "Władimir Putin przyniósł Ukrainie strach i śmierć, ale dzięki temu może po raz pierwszy obywatele tego kraju pomyśleli, kim właściwie są. A może - kim nie są. Obraz rosyjskiego świata z wyblakłych wspomnień braterstwa radzieckich narodów nabrał teraz konkretnych, krwistych kształtów - strzelających czołgów i zabijania ludzi". Nie, to nie słowa jednego z ekspertów sprzed tygodnia. Tak pisał Forró w roku 2019 czy 2018, nie przypuszczając jeszcze (lub zagłuszając tę myśl), do czego zdolny jest despota z Kremla.

Jacek Adamiec

  • Tomáš Forró, Apartament w hotelu Wojna. Reportaż z Donbasu
  • tłum. Andrzej S. Jagodziński
  • Wydawnictwo Czarne

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022