Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Tak widzę, tak czuję

- Wszystkie moje publikacje są o mechanizmach społecznych, choć pokazywanych w różnych obszarach czy miejscach. Zależy mi na pokazywaniu inżynierii społecznej, rzucaniu światła na procesy podskórne, które kierują życiem społecznym - mówi Mariusz Forecki*, fotograf, autor albumu fotograficznego Bluebox.

, - grafika artykułu
Mariusz Forecki, fot. Adrian Wykrota

Wszystkie Twoje dotychczasowe książki składały się ze zdjęć czarno-białych lub barwnych. Bluebox jest pierwszą, w której używasz "nienaturalnego" koloru, cały materiał jest właściwie monochromatyczny, a dominującą barwą jest niebieski. Skąd ten pomysł? Jak na niego wpadłeś i czemu miał służyć?

W 2003 roku kupiłem bardzo okazyjnie ponad 100 rolek przeterminowanego slajdu fotograficznego Fuji  64T. To był film specjalny, którego używało się do zdjęć przy świetle sztucznym, żarowym. Miał taką charakterystykę, że gdy używało się go przy świetle słonecznym wszystko na zdjęciu było niebieskie. Wykonałem trochę testów i okazało się, że fotografowanie na tym materiale przy użyciu lampy błyskowej z filtrem ciepłym pozwala uzyskać ciekawy efekt. Obiekty oświetlone lampą wyglądały naturalnie, reszta na niebiesko. Wtedy Polska podpisała traktat akcesyjny do Unii Europejskiej (2003) i przygotowywała się, by 1 maja 2004 roku stać się jej członkiem. Miałem takie skojarzenie, że przemiany, które właśnie w wielu sferach życia następowały, można spróbować pokazać właśnie w takim odcieniu.

W latach 2003-2007 fotografowałem tą metodą różne festyny integracyjne, interesowało mnie wszystko, co wiązało się ze zmianami infrastrukturalnymi, wykorzystywaniem środków unijnych, ale też przemianami społecznymi, kulturowymi, przejmowaniem wzorców ze "starej Europy".   

Wykorzystanie niebieskiego stało się tropem wizualnym pozwalającym na interpretowanie tej opowieści?

Tak, ale warto też wyjaśnić, skąd wziął się tytuł książki, co to takiego blue box. Określało się tak technikę telewizyjną, w której filmuje się jakiś motyw, scenę czy ludzi na niebieskim tle i na żywo lub w postprodukcji podmienia się tło na dowolny obraz. Używa się tego do dziś, ale częściej już z tłem zielonym. I ten mechanizm podmiany obrazu dodatkowo pasował mi jako przenośnia do opowiedzenia o tym, co się w zjawiskach społecznych działo w tamtym czasie.

- Kiedy "czytamy" treść i układ zdjęć w Blueboxie, odnajdujemy dużo beztroskiej zabawy. Biorą w niej udział głównie ludzie młodzi, nawet dzieci. Na przedostatnim zdjęciu na czytelnika spogląda  dwóch wiekowych panów, trochę jakby z wyrzutem, na ostatnim z kolei troje niewidomych dzieci tańczy w kółko. Oba zdjęcia rozdziela Twój lapidarny podpis, w którym sygnalizujesz, że w pandemii dowiedzieliśmy się, jak może wyglądać świat, jeśli wykluczymy się z UE. Bluebox jest bardziej opisem rzeczywistości czy aktualnym, autorskim komentarzem-przestrogą?

Jest chyba jednym i drugim. Z jednej strony opis - bo staram się być bezstronnym obserwatorem, bez oceniania czy wyrażania silnego stosunku do tego, co fotografuję. Zależało mi na zachowaniu emocji, których byłem świadkiem. Ale mój komentarz też w zdjęciach jest, bo często miałem wrażenie, że fotografowani przez mnie ludzie bezrefleksyjne przyjmują mody przychodzące do nas z Zachodu. Widoczne było to głównie w sposobie spędzania wolnego czasu, w tym, jak się bawimy, ubieramy czy nawet pijemy piwo. Ludzie reagowali bardzo spontanicznie na to, co wtedy się działo. Przyjmowali wszystko z radością, pewnie czuli, że robimy jako kraj ogromny krok do przodu, wracamy do świata, od którego na długie dziesięciolecia nas odcięto. I z jednej strony widać było, że spełniają się te społeczne marzenia, z drugiej wyczuwałem, że w tym entuzjazmie było sporo naiwności. Z kolei dziś doszliśmy do momentu w którym ludzie, którzy nie doświadczyli PRL-u lub czują sentyment do tamtych metod sprawowania władzy, prowadzą politykę, przez którą wszystko to możemy, niejako na własną prośbę, stracić.

Jaka jest w Twoim przypadku różnica w pracy nad materiałami archiwalnymi i tymi bardziej aktualnymi?

Podczas poszukiwań i edycji fotografii do moich książek staram się znaleźć coś wspólnego, jakiś wątek, który będzie dla oglądającego czytelny. Ale właściwie wszystkie moje publikacje są o mechanizmach społecznych, choć pokazywanych w różnych obszarach czy miejscach. Zależy mi na pokazywaniu inżynierii społecznej, rzucaniu światła na procesy podskórne, które kierują życiem społecznym.

Fotografowie dokumentaliści w Polsce poszukują i zmieniają sposoby obrazowania i reagowania na rzeczywistość. Mody też się zmieniają. Ty fotografujesz od dziesięcioleci bardzo podobnie. Skąd u Ciebie pewność i konsekwencja, że rodzaj fotografowania, który uprawiasz, jest tym jedynym i właściwym?

Pewności nie mam. Mam przekonanie, że ten sposób jest odpowiedni i właściwy dla mnie. Tak widzę, tak czuję, tak lubię. Co do innych, mam wrażenie że czasy bardzo mocno wpływają na to, jak fotografowie reagują na rzeczywistość. Polaryzacja polityczna i social media powodują, że trudno nie opowiadać się po jakiejś stronie sporu. To wpływa na sposób fotografowania. Wcześniej też próbowałem różnych technologii, różnych wizualności, jednak w wielu z nich nie czułem się dobrze. Nie znajdowałem nic, co byłoby zgodne z moją wrażliwością, oglądem świata i tym, jak chciałbym o nim opowiadać. Dziś nie mam ochoty na eksperymenty. Ważniejsze jest pokazywanie tego co mnie porusza i dotyka, a nie sposób w jaki to robię.  

Rozmawiał Grzegorz Dembiński

*Mariusz Forecki - fotograf dokumentalista, członek Związku Polskich Artystów Fotografików. Autor wielu projektów rejestrujących zmiany zachodzące w Polsce po 1989 roku. Autor książek, zdobywca wielu nagród w konkursach fotografii prasowej

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022