Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

ALE KINO! W gęstwinie absurdu

Kolumbijskie "Alias Maria" z pewnością nie okaże się jednym z najlepszych filmów zaprezentowanych podczas 34. Międzynarodowego Festiwalu Filmów Młodego Widza Ale Kino!. José Luis Rugeles nie uniknął zbyt wielu błędów. Z dobrze zapowiadającego się dramatu wojennego uczynił kino irracjonalne i niemal zupełnie oderwane od historycznego kontekstu.

. - grafika artykułu
Kadr z filmu "Alias Maria", fot. materiały Ale Kino!

Nie jest tajemnicą, że opis fabuły potrafi rozbudzić apetyt. Im lepiej się ona zapowiada, tym większą nadzieję pokładamy w przedstawiającym ją filmie. Jeśli okazują się one płonne, to rozczarowanie jest tym większe, im bardziej jesteśmy pewni, jak wielki potencjał ma w sobie nieudolnie pokazana historia. Tego rodzaju niesmak towarzyszył mi właśnie po obejrzeniu "Alias Maria". Na krótką chwilę, jako że już w drodze powrotnej uświadomiłem sobie, jak niewiele z tego filmu zapadło mi w pamięć. Czy może być gorzej?

Jako widz zainteresowany kinem z różnych zakątków świata, szczerze liczyłem, że Rugeles zaproponuje mi coś innego niż to, co mogę zobaczyć w tysięcznym zachodnim blockbusterze. I nie przeliczyłem się, bo "Alias Maria" to kino inne - stojące w całkowitej opozycji do europejskiego, a zwłaszcza amerykańskiego mainstreamu. Tyle że "coś innego" wcale nie musi oznaczać "czegoś więcej" ani "czegoś lepszego". Czego się czepiam? Cóż, naprawdę nie będzie przesadą napisać, że niemal każdego aspektu. "Alias Maria" to film przypominający spadające kostki domina.

Jego akcja toczy się w kolumbijskim lesie, przez który przedziera się tytułowa Maria. 13-letnia żołnierka z partyzantki, która wspólnie z trójką równie młodych kompanów otrzymuje rozkaz wykonania misji, jaką jest transport noworodka do leżącego nieopodal miasta. Ojcem dziecka jest dowódca ich oddziału, który podobnie jak reszta załogi nie wie, że nastoletnia Maria również się go spodziewa. Dziewczynka stara się ukrywać ciążę, zabronioną w żołnierskich szeregach pod groźbą aborcji. W końcu prawda wychodzi na jaw w trakcie wykonywania zadania, co skłania ją do ucieczki z szeregów partyzantów. Dezerterka postanawia szukać szczęścia na własną rękę.

Jak widać, w teorii film zapowiada się całkiem obiecująco. Lista zarzutów jest jednak zbyt długa, by początkowe wrażenie nie prysło niczym mydlana bańka. Od początku do końca nie mamy zielonego pojęcia, o co walczą partyzanci. Nie wyjaśnia tego żadna ze scen, co jest o tyle mierżące, że dramat wojenny bez kontekstu zwyczajnie nie działa. To absurd, którego na pewno nie może tłumaczyć adresowanie produkcji do nieco młodszych widzów.

Drugi problem leży w przerysowanej konstrukcji bohaterów - zarówno od strony wizualnej, jak i psychicznej. Po co rzucać na głęboką wodę niedoświadczone dzieci, mając do dyspozycji doświadczonych weteranów? Czy partyzanci to nadgorliwi pracownicy podziemnej kliniki aborcyjnej? I wreszcie, po co dzieciom monstrualne plecaki wypełnione wszelkim żelastwem, z którego i tak nie korzystają?

To tylko pierwsze z retorycznych pytań, które pojawiają się po obejrzeniu "Alias Marii". Filmu, w którym reżyser uwielbia uciekać się do tanich metafor na temat cudu życia, pokazując jego bezcenną wartość poprzez przydługie sceny... pełzających w zieleni mrówek i larw. Brakuje tylko spokojnego głosu Krystyny Czubówny. Dialogów na lekarstwo, dających do myślenia obrazów niewiele. Ostała się jedynie uniwersalna puenta, ale z istnienia bezlitosnego prawa dżungli również w naszym świecie chyba jednak zbyt mocno zdajemy sobie sprawę, by wizję José Luisa Rugelesa móc uznać za choć trochę odkrywczą.

Sebastian Gabryel

  • 34. Międzynarodowy Festiwal Filmów Młodego Widza Ale Kino!
  • "Alias Maria", reż. José Luis Rugeles, 2015
  • 28.11
  • kolejny seans: 30.11, g. 19.30, Multikino 51