Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Kułakowski na własnych ścieżkach

Wielcy artyści są indywidualistami. Przejawia się to w różny sposób. Indywidualista dyrygent poprowadzi orkiestrę tak, że słynne symfonie Beethovena zabrzmią jak nigdy wcześniej. Indywidualista jazzman wykona solówkę takim dźwiękiem i z taką emocją, że poczujemy, jakbyśmy razem z nim odkrywali nowy świat. Leszek Kułakowski jest niewątpliwie indywidualistą. Jednak w swojej muzyce jest trochę koci - chodzi własnymi ścieżkami, potrafi być narcystyczny i nie dopuścić do siebie nikogo.

. - grafika artykułu
fot. Tomasz Nowak

Jego najnowsza płyta "Looking ahead", którą promował koncertem w klubie Blue Note, ma w sobie momenty wizjonerskie, a czasem do głębi drażniące. Przede wszystkim nowe utwory poruszają wyobraźnię lub - jak mówi Kułakowski - opowiadają historie.

Natura i kobiety

Witając się z publicznością, Leszek Kułakowski zdradził, że muzycznie jego najnowsza płyta inspirowana jest dźwiękami morza. Świadczą o tym na szczęście nie tylko tytuły utworów. Koncert rozpoczął "Off-shore breeze", w którym muzycy odkrywali przed nami delikatne, czasem szmerowe dźwięki i melancholijne tematy. Nietrudno było poczuć aurę polskiego morza.

Chociaż inspiracja kobietami nie jest jakoś szczególnie zaskakująca, to utwór "Regin", napisany z myślą o żonie Kułakowskiego, dosłownie wbił mnie w krzesło. Co to za kobieta... To znaczy kompozycja! Ta neurotyczno-dynamiczna muzyka wymazała z mojej głowy wszelkie nostalgiczno-romantyczne współbrzmienia. Jedna krótka fraza z uporem powtarzana i w kółko przetwarzana przez instrumentalistów, tak jakby Kułakowski chciał nam ją pokazać z każdej możliwej do wyobrażenia strony, wwierciła się we mnie głęboko. Następnie zespół Kułakowski Ensamble wykonał "Sophisticated beauty". Ten drugi "kobiecy" utwór, zdecydowanie kontrastujący z "Regin", wypadł nieco bezbarwnie. Za bardzo przypomina ballady Danielssona czy Możdżera. Zdecydowanie bardziej podobało mi się brzmienie zespołu w wersji gwałtownej i niespokojnej. Dlatego też, obok "Regin", tego dnia najbardziej urzekł mnie "Looking into infinity". Niepohamowany temperament pianisty, gwałtowne, gęste akordy fortepianu, a przede wszystkim gorączkowe, głośne "rozmowy" instrumentów dętych (Tomasz Grzegorski, Christoph Titz) - to był jazz, który otwierał się na nieskończenie wiele możliwości muzyki.

Zespół pod mocną ręką

Kułakowski Ensamble - nazwa zespołu zobowiązuje. Frontman grupy zdominował scenę pod każdym względem - wzrostem, charakterem i brzmieniem swojego instrumentu. Słuchając płyty w domu, nie mogłam odkryć tego, co uzewnętrzniło się, gdy oglądałam zespół na scenie. Kułakowski wybrał sobie specyficznych muzyków - takich, którzy wejdą w całości w jego świat, jego wizję, jego muzykę. Czasem miałam wrażenie, że zespół na tym traci. I chociaż każdy z muzyków pokazał się jako świetny instrumentalista, dało wyczuć się pewne napięcie panujące na scenie. I chociaż w grze Kułakowskiego zakochałam się mając 16 lat, to chciałabym dłużej posłuchać tego, co mają mi do powiedzenia inni muzycy. Momentami koncert przeradzał się w wykład pianisty, a oczekiwałabym raczej swobodnej, nieskrępowanej rozmowy instrumentalistów.

Aleksandra Bliźniuk

  • Kułakowski Ensamble
  • Blue Note
  • 11.03