Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

LEKTURKA. Zabawa na serio

Że niby duńskie dzieci są bardziej zahartowane niż polskie? Że niby żaden mróz im nie straszny i mają więcej swobody? Zdecydowanie. Ale jest też punkt wspólny, coś, co łączy wszystkie maluchy. To, że od czasu do czasu nie chcą... a to iść do przedszkola, a to znowu zjeść kolacji. Na tego rodzaju kłopoty polecam fortele taty Kiełbaski, bohaterki serii książek Olivera Zahle i Siri Melchior, które w ręce czytelników trafiły dzięki Wydawnictwu Frajda.

Czarno-biała postać dziewczynki zasłaniającej twarz książką na tle kolorowego koła i wychodzących z jego środka promieni. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Będąc mamą, oprócz wyuczonego zawodu, wykonujesz jeszcze kilka, jeśli nawet nie kilkanaście innych. Próbując zapobiec kataklizmom, zdobywasz kolejne dyplomy. Jesteś szefową kuchni, fizjoterapeutką, lekarką, pielęgniarką, wróżką, kosmetyczką, stylistką, team menedżerką, w końcu też detektywem, stróżem nocnym. I tak jak tata Kiełbaski - również negocjatorem.

Duński ojciec - hipster, zawsze w kapeluszu i z okularami na nosie. Kiełbaska chyba po nim właśnie odziedziczyła wadę wzroku, specjalistą od spraw wydawałoby się beznadziejnych jest znakomitym! Pochwała i premia należy mu się tym bardziej, że tego rodzaju konfrontacje wymagają silnej woli, ogromnych pokładów cierpliwości i sporej odporności na stres. Osiągnąć cel pomaga także pełna koncentracja w czasie rozmów z młodą/-ym gniewną/-ym i empatia. Nie można zapomnieć również o wiarygodności! To klucz. Bo Kiełbaska zarówno wtedy, kiedy sama (no powiedzmy) rezygnuje ze słodyczy na rzecz treściwej kolacji, czy też w momencie kiedy decyduje, że jednak chce się bawić z koleżanką w przedszkolu a nie z tatą w domu twierdzi, że układ jaki z nim zawarła jest okej.

Nic, tylko się uczyć od Duńczyka. Ale mówiąc poważnie, lektura serii książek Zahle i Melchior to zabawa (z kilkuletnim dzieckiem) na serio. Lekcja rodzinnych negocjacji i pokojowych (również dosłownie) rozwiązań. To też mini kurs kuchni, tradycji i kultury skandynawskiej z hod-dogami z ketchupem, remuladą (majonez z curry) i prażonką cebulką, lukrecjowymi nitkami czy fredagsslik, czyli piątkowymi słodyczami. Tak dzieci w Danii rozpoczynają weekend w domu, zajadając się podczas wieczornego seansu żelkami i cukierkami.

Kto wie czy negocjować tworzonych przez siebie wizualnych kompozycji do treści nie musiał także ilustrator Kiełbaski...? Żartuję oczywiście. Widać, że to gra zespołowa. Bez kolorystycznego paintballa. Część, w której dziewczynka odmawia zjedzenia na kolację lazanii, zdominowały czerwień, biel i czerń oraz kolor żółty. Nieśmiało spod pościeli zerka też różowy. W kolejnej odsłonie przygód dziewczynki Melchior pozwoliła na harce również zieleni. Ale wciąż będąc lojalną wobec swojej grubej kreski. Efekt końcowy jest połączeniem prostoty z przytulnością. Nie ma tam umowności, niedomówień. Ogórek jest ogórkiem, a foch fochem.

Kiełbaska nie chce jeść kolacji oraz Kiełbaska nie chce iść do przedszkola to książki nie tylko do przeczytania albo wysłuchania, ale też obejrzenia czy opowiedzenia. Jestem pewna, że nie jeden czytelnik sam wymyśli jej kolejne części, bo jak pisze sam Zahle: "z Kiełbaską to przecież nigdy nic nie wiadomo".

Monika Nawrocka-Leśnik

  • Oliver Zahle i Siri Melchior, Kiełbaska nie chce jeść kolacji oraz Kiełbaska nie chce iść do przedszkola
  • tłum.: Sylwia Izabela Schab
  • Wydawnictwo Frajda

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024