Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Mówią mędrcy

Co dzieje się w naszych głowach, kiedy "dusza ludzka śni". Snujemy oniryczne wizje, przeżywamy wewnętrzne niepokoje i uniesienia, podróżujemy w nieznane światy. - Jak ktoś powiedział, tylko przez sen Pan Bóg może wyznać, że nie udał mu się realny świat - tłumaczy autor scenariusza, reżyser i jednocześnie bohater spektaklu, Lech Raczak. Podróże przez sny. I powroty, to najnowsze przedstawienie jego Trzeciego Teatru, zaprezentowane publiczności w miniony poniedziałek pierwszy raz od czasu wrześniowej premiery.

. - grafika artykułu
Fot. Krzysztof Fabiański

Mieliście kiedyś tak, że śniło Wam się coś niesamowitego, ale tuż po przebudzeniu wszystko znikało jak poranna mgła? Albo tak, że mogliście sterować własnym snem, nadając mu wybrany kierunek i kształt? Lub inaczej - że śniło Wam się kilka fabuł naraz, z których każda stanowiła odrębną opowieść? Sny to wciąż nie do końca zbadana i wyjaśniona dziedzina naszego życia. Pochylali się nad nimi już starożytni mędrcy, później astrologowie, a jeszcze później psychologowie i psychoanalitycy różnych epok, z Freudem na czele, a jednak wciąż wiemy o ich naturze bardzo niewiele.

Co takiego może się nam przyśnić w nocy? I co śni się Lechowi Raczakowi? Deszcz padający w pokoju, który sprawia, że materac dryfuje, a potem nagle się rozpuszcza, sen sugerujący szczęśliwe numery totolotka, w którym jedną z nagród jest dom na samym końcu... przyśnionej wsi, piłkarskie rozgrywki więźniów z zasiekami, drutem kolczastym i fosą wokół stadionu albo zmarły ojciec, Klemens Raczak, z którym wspólnie płaczą.

I, najzabawniejszy chyba, sen o jego własnym pogrzebie na Junikowie (mimo że, jak twierdzi, wolałby spocząć na mniejszym, skromnym cmentarzu), który reżyser obserwuje z ukrycia. Na dodatek wyłącznie w towarzystwie kobiet o imieniu Ewa: Ewy Wycichowskiej, Ewy Wanat, Ewy Wójciak czy Ewy Obrębowskiej-Piaseckiej. - Zabieram kwiaty. W końcu przynieśli je dla mnie, więc są moje - żartuje ze sceny Raczak.

Jego pomysł to w zasadzie nie klasyczny spektakl, a swoisty monodram czy też snuta niespiesznie gawęda. Dobrze, że reżyser zdecydował się na wprowadzenie muzyki do świata swoich marzeń sennych. Wprawdzie zaskakująco dobrze słucha się o snach cudzych, które z każdym nowym wątkiem potrafią z nagła zaskoczyć, nie byłoby jednak wystarczająco ciekawie, gdyby tej opowieści muzycznie nie towarzyszyło Trio Targanescu w składzie Arnold Dąbrowski, Katarzyna Klebba i Paweł Paluch. Jego momentami pełna werwy, żywiołowa i energiczna, innym razem nostalgiczna i rzewna "ilustracja" do narracji Raczaka to jedyny sposób na uczynienie z tego pomysłu interesującej całości.

Sny towarzyszyły ludziom od zawsze. Biblijnemu Jakubowi przyśniła się drabina łącząca niebo z ziemią, po której zstępowały anioły, po raz pierwszy w dziejach świata łącząc sacrum i profanum. Z kolei Józefowi z Nazaretu przyśnił się anioł, który kazał mu zabrać Marię i małego Jezusa i uciekać do Egiptu przed gniewem Heroda. Co by było, gdyby Józef nie posłuchał tej wizji? Czy historia ludzkości byłaby dzisiaj tą samą, którą znamy? Czy w ogóle bylibyśmy my? A może nasze miejsce zająłby ktoś inny? To pytania, które warto sobie zadawać niezależnie od tego, w co każdy z nas wierzy. Bo przecież niezależnie od tego, wszystkim nam czasem coś się śni.

Anna Solak

  • Podróże przez sny. I powroty
  • Orbis Tertius Lecha Raczaka
  • 28.11
  • kolejny spektakl: 16.12, g. 19 (Scena Robocza)