Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Przyjemna przewidywalność

Charakterystyczne frazowanie, wykorzystujące potencjał linii melodycznej i kończące ją niemal zawsze w dolnych rejestrach, śpiew przeplatany fragmentami bliskimi melorecytacji, a do tego mocno rytmiczny fortepian. Nawet przelotne spotkanie z którymkolwiek z tych elementów momentalnie doprowadzi nas do Stanisława Soyki - żywej legendy i króla poetyckiej stałości.

Artysta śpiewa do mikrofonu siedząc przy fortepianie. Ma zamknięte oczy. Za nim rozmyty muzyk z gitarą. - grafika artykułu
fot. Grzegorz Dembiński

Ponad 30 albumów wypełnionych kompozycjami autorskimi i nieautorskimi, poezją już istniejącą i dopiero co napisaną. Historie opowiedziane wypracowanym przez lata, własnym, nie dającym się podrobić językiem muzycznym (choć znaleźli się i tacy, którym udało się go czule sportretować). Jazz, blues i country, naleciałości popowe, ukłony w stronę muzyki tradycyjnej. Soyka's universe.

A co z tą stałością poezji? Trudno o bardziej wiernego towarzysza soykowej kariery niż poezja właśnie. Szekspir, Osiecka, Szymborska, Miłosz, Leśmian... przez ponad 40 lat kariery odmieniani przez wszystkie przypadki, składy i stylistyki. Od nostalgicznego jazzu wymieszanego z bluesem i country (...tylko brać. Osiecka znana i nieznana), do lawirowania między muzyką kościelną a ludową (Strug. Leśmian. Soyka).

Soyka starannie dobierając przekłady (Słomczyński, Barańczak), dba o to, by słowo wybrzmiało - zarówno na poziomie tekstu, jak i muzycznej interpretacji. Panujące między nimi równouprawnienie koi i pozbawia słuchaczy presji konieczności wyboru, czym rozkoszować się w pierwszej kolejności. To samo dotyczy tekstów, które napisał osobiście - bo tych również nie brakuje. Balans i równowaga. Spełnienie i spokój.

Tak też było w piątkowy wieczór w Auli Artis, do której Soyka zawitał wraz ze swoim kwartetem: Przemysławem Gregerem na gitarze akustycznej, Jakubem Soyką na perkusji i Zbigniewem Brysiakiem na perkusjonaliach. Sala wypełniona po brzegi, utwory do słów znanych i podziwianych bardzo dobrze wykonane. Na otwarcie nieśmiertelne i zawsze poruszające Nim przyjdzie wiosna Czesława Niemena do tekstu Jarosława Iwaszkiewicza, soykowe autorskie i czułe Niech całują Cię moje oczy i Nie ma drugiej takiej (z pięknym początkiem: "Horyzont po stronie wschodu zaczyna jaśnieć"), Życie to krótki sen i Zaczepka platoniczna - to tylko część kwartetowej setlisty. Nie zabrakło też Szekspira i Osieckiej - tej wyciągniętej z szuflad pełnych niezagospodarowanych tekstów, nieopatrzonych jeszcze żadną muzyką.

Stanisław Soyka jako święty nie byłby patronem artystycznych zaskoczeń. Nie rozpościerałby skrzydeł nad ekstazą, nie odpowiadałby za wyznaczanie nowych ścieżek czy wykraczających poza schematy sposobów myślenia o muzyce. Prawda numer jeden - wcale nie musi. Prawda numer dwa - nie wszystkim musi się to podobać. Jako artysta od ponad 40 lat kroczy obraną przez siebie drogą. Konsekwentnie, spokojnie i pewnie. Robi to co czuje tak jak czuje, a dzięki niemu i my możemy poczuć więcej. Jego rola w przybliżaniu poezji poprzez jej umuzycznienie (która - choć nie zawsze, nie wszędzie i nie u wszystkich - nadal potrafi wzbudzać dystans i obawy: Czy podołam? Czy zrozumiem? Czy docenię?) jest nieoceniona.

Dobrze jest choć raz uchwycić Soykę w locie. Zatrzymać się, popodziwiać jego trajektorię. Porozkoszować się spokojem i przyjemną przewidywalnością. A potem wybrać się dalej - w tę samą stronę, lub w całkiem inną. Wybór należy do Was.

Marta Szostak

  • Stanisław Soyka Quartet
  • 23.02
  • Aula Artis

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024