Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Chciałbym otworzyć Arsenał

Z Markiem Wasilewskim - od początku marca dyrektorem Galerii Miejskiej w Poznaniu - o nowym Arsenale, roli współpracy i powiązaniu sztuki z rzeczywistością kulturową rozmawia Karolina Sikorska.

. - grafika artykułu
fot. archiwum prywatne

Jaki powinien być nowy Arsenał?

Widziałem Arsenał do tej pory jako miejsce trochę zamknięte, trochę hermetyczne i trochę szare, czego dowodem jest aktualnie prezentowana wystawa Jerzego Piotrowicza. A ja bym chciał, żeby Arsenał był bardziej kolorowy, bardziej otwarty i poszukujący. Żeby jego program nie poruszał się w takiej bezpiecznej strefie tego, co wszyscy uważają za sztukę, czyli malarstwa sztalugowego, grafiki warsztatowej czy projektowania graficznego... Ale zależy mi, by pokazywać, że sztuka jest częścią szerszego krajobrazu społecznego, który nazywamy kulturą wizualną i która bardzo mocno wchodzi w kontakt z rzeczywistością, mówi o jej aktualnych problemach, zadaje nam ważne pytania. Myślę, że to będzie taka zasadnicza zmiana, która będzie widoczna w Arsenale. Nie chciałbym, żeby wystawy w galerii były jedynie takimi wystawami dla wystaw, które są ważne tylko np. ze względu na medium czy ze względu na środowisko. Zależy mi natomiast na takim korzystaniu z tej przestrzeni, które uwydatni to, że sztuka ma więcej wymiarów, że jest powiązana z rzeczywistością, w której żyjemy.

A jak widzisz rolę Galerii Miejskiej w Poznaniu, w Polsce, na tle innych instytucji?

Bardzo bym chciał umieścić Arsenał na nowo na mapie Polski, żeby on wrócił na tę mapę jako miejsce, które emanuje pewną pozytywną energią. Moim celem jest m.in. znaleźć dla Arsenału partnerów w innych instytucjach sztuki, tych najbardziej rozwiniętych i działających wielowymiarowo, których w Polsce trochę jest - po to, by się od nich uczyć, ale także po to, żeby z nimi współpracować. I by razem robić projekty, które przekraczają możliwości pojedynczej instytucji. Chciałbym, żeby Arsenał funkcjonował w takiej intensywnej komunikacji, wymianie doświadczeń, współpracując z innymi instytucjami w Polsce, ale i by budował takie połączenia także z instytucjami poza Polską. Uważam, że ten międzynarodowy aspekt pracy zwłaszcza w sztukach wizualnych jest ważny - one są trochę jak kapitał - nie uznają granic. To jest taka dziedzina, która w najszybszy sposób przekracza również bariery kulturowe, gdzie można szukać dialogu czy wspólnych punktów np. z kulturą islamu, która jest w tej chwili przedstawiana w mediach jako największy wróg naszej cywilizacji... Przy pomocy sztuk wizualnych możemy się mierzyć z różnymi naszymi traumami i uprzedzeniami. Rola sztuk wizualnych w mediowaniu tej rzeczywistości, w oswajaniu czy też tłumaczeniu pewnych trudnych rzeczy jest zatem bardzo ważna.

Jak odniósłbyś się do roli Arsenału w mieście?

Dla instytucji, która jest w centrum Poznania, w takim symbolicznym splocie społecznym miasta - bardzo ważne jest, by miała połączenia z innymi częściami tego organizmu. Istotnym partnerem do współpracy jest tu Uniwersytet Artystyczny, który będzie obchodził niedługo swoje stulecie. Jest to dobry pretekst do refleksji nad edukacją artystyczną czy w ogóle nad kondycją uniwersytetu. Inne ośrodki kultury, teatry, centra kultury czy galerie (prowadzone przez organizacje pozarządowe czy przez uczelnie) i wiele, wiele innych instytucji i inicjatyw - to wszystko stanowić może kontekst do działania i współdziałania Galerii Miejskiej Arsenał.

Powiedz, proszę, jeszcze o Arsenałowych odbiorcach. Kogo do Arsenału zapraszasz?

Galeria Arsenał ma dwa rodzaje odbiorców - z jednej strony tych profesjonalnych, dla których musi być instytucją, która umożliwia im rozwój zawodowy i pomaga w karierach artystycznych. Z drugiej strony - równie ważny jest nieprofesjonalny widz, który przychodzi do galerii i chciałby coś zobaczyć. Pamiętam taką maksymę Walta Disneya: Jeżeli coś robisz, to rób to tak dobrze, by ludzie chcieli zobaczyć to ponownie i przyprowadzić swoich znajomych. I moim marzeniem jest, by były w Arsenale takie wystawy, na które widzowie będą przyprowadzać przyjaciół. A myślę, że można to robić, nie schlebiając - powiedzmy - przeciętnym gustom, pokazując "ładne obrazki", ale w taki sposób, który wyeksponuje problemy, zaintryguje, zaciekawi. Żeby ktoś powiedział znajomym, chodź, musisz to zobaczyć, bo to jest ważne, ciekawe, bo jak to zobaczyłem - to zacząłem sobie zadawać jakieś pytania, coś się zmieniło w moim postrzeganiu świata.

Jaką pierwszą wystawę lub inne przedsięwzięcie planujesz?

Rozmawiamy w drugim dniu mojej pracy... więc na razie mogę opowiedzieć tylko o pewnych zamierzeniach. Chciałbym jak najszybciej otworzyć Arsenał na działania artystów z poznańskiego środowiska, na rozmowę o tym, czym ta galeria ma być. Chcę zaproponować cykl dyskusji, spotkań, prezentacji - powiedzmy takie wielowymiarowe działania artystyczne, w których jedni będą mówić, inni będą coś pokazywać, a niektórzy może coś zaśpiewają - bez ograniczania się tylko do takiego medium, jakim jest dyskusja.

Bardzo bym też chciał zrobić w Arsenale wystawę Jarosława Kozakiewicza, który niedługo będzie miał dużą retrospektywną prezentację w Zachęcie. Chciałbym pokazać jego projekty dla Poznania, np. jak mogłaby wyglądać "Wieża Gargamela". Jesteśmy w takim momencie, w którym niezwykle ważne są rozmowy o tym, jak kształtować nowoczesny, otwarty i przyjazny Poznań. I te projekty Kozakiewicza dla Poznania, które wszystkie zakończyły się porażką - nie tylko nie zostały zrealizowane, ale były też odrzucone społecznie, bo wydawały się zbyt odważne - być może po 10 latach ukażą się nam inaczej. Widzę to zresztą nie tylko jako wystawę, na którą będzie można popatrzeć, ale też jako pretekst do dyskusji wokół problemów poruszanych przez artystę w szerszym, nie tylko artystycznym kontekście.

Rozmawiała Karolina Sikorska

Marek Wasilewski - artysta, kurator, autor tekstów o sztuce, absolwent PWSSP w Poznaniu i Central Saint Martins College of Arts & Design w Londynie, stypendysta Fundacji Fulbrighta, profesor Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu, redaktor naczelny "Czasu Kultury".