Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Między słowami

Adam Ziajski* opowiada o swoim reżyserskim powrocie. Jego nowy spektakl - "Nie mów nikomu" będzie miał premierę 25 listopada w Scenie Roboczej. 

. - grafika artykułu
fot. archiwum prywatne

Zapewniał Pan, że powróci do reżyserowania i słowa dotrzymał. Rozumiem, że jest to spowodowane tym, że Scena Robocza, o którą tak długo Pan walczył, ma solidne fundamenty, że wszystkie skupione wokół niej teatry mogą odetchnąć?

Nie jestem pewien czy to już koniec. Nigdy nie możemy tak naprawdę czuć się bezpiecznie i z takim właśnie nastawianiem powinniśmy przychodzić do pracy. Ta obietnica była odruchem. Bo z raz wytyczonej ścieżki bardzo trudno zejść. Teraz wracam do roli reżysera, ale przez te ostatnie lata budowałem Scenę Roboczą, więc pozostałem w obszarze teatru. Jestem producentem, animatorem...

Czy doświadczenia "budowniczego" odcisnęły piętno na artyście?

To dwa przeciwstawne sobie obszary. Ja odkąd pracuję w teatrze łącze je ze sobą. W tej chwili odszedłem właśnie zza biurka jako kierownik artystyczny Sceny Roboczej, który musi myśleć syntetycznie, działać praktycznie i cały czas szukać rozwiązań, wieczorem z kolei zrobiłbym przerwę w czasie próby już jako reżyser. Przed południem trzymam się ziemi - albo w zasadzie to ona mnie trzyma, wieczorem natomiast staram się oderwać od niej.

Scena Robocza daje schronienie wielu teatrom niezależnym z Poznania, ale gości też grupy spoza miasta. To miejsce spotkań przeróżnych ludzi, osobowości. Tym razem do współpracy zaprosił Pan kilka niesłyszących osób i jedną niewidomą.

Od dłuższego czasu obserwuję wnikliwie problem, jakim jest to, iż język stał się narzędziem agresji konfrontacji i przemocy, wszystkim tym, co nie buduje dialogu, szacunki i zrozumienia. Zastanawiałem się, kogo upoważnić do wypowiedzi na ten temat, aż w końcu zaprosiłem do współpracy osoby niesłyszące, które są wykluczone. Z drugiej strony jednak - myśląc o płaszczyźnie teatralnej i dostrzegam niezwykłość języka migowego jako znaku choreograficznego.

Nie jest to spektakl wyłącznie o ludziach niesłyszących, ale o stanie językowej wspólnoty. Kluczowym zagadnieniem, które poruszam jest język sam w sobie i to, co się z nim stało. Wystarczy włączyć telewizję albo radio, żeby zobaczyć w jak bardzo zbanalizowanym świecie żyjemy, jak bardzo jest on przegadany. Żyjemy w świecie bełkotu i bezmyślnej paplaniny. Słowa przestają znaczyć, to co powinny. Związane z kolei z tym doświadczenia osób niesłyszących wyzwalają we mnie ogromne pokłady pokory. Zmuszają do zastanowienia się nad każdym słowem, które wypowiadam.

Za hasło mojej rezydencji przyjąłem "Wolność, Równość, Teatr", gdzie wymieniłem ostatnie słowo. Od 30 lat mamy wolność i równość, ale idea braterstwa nie przetrwała. Teatr w jej miejscu przywraca szczerość i solidarność. Upomina się o naszą osobistą prawdę. Z tego właśnie założenia wyrasta "Nie mów nikomu". To historia prawdziwych ludzi, którzy w tym wszystkim, kiedy my sami siebie zagłuszamy, nie dostali szansy wypowiedzenia się.

Co w takim razie przekażą oni widzom?

Moi aktorzy są jednocześnie bohaterami spektaklu, więc będą opowiadać o osobistym doświadczeniu. Przemycam jednak w tych historiach stan, w jakim się znajdują jako niejednorodna społeczność. Bo nie słyszeć można od urodzenia, ale głuchota bywa też efektem wypadku. Bo ludzie niesłyszący mogą, ale nie muszą mieć głuchych rodziców. Można powiedzieć, że głuchota ma wiele odcieni.

Można nie słyszeć, ale też nie słuchać...

Oni z pewnością nie słyszą, ale to my jesteśmy głusi. Głusi na innych. Niesłyszących uważamy za chorych, niepełnosprawnych, ale w gruncie rzeczy to nasze relacje są niepełnosprawne. Polecam każdemu jeden dzień bez ani jednego słowa. To trudne, ale takie doświadczenie pozwoliłoby nam zrozumieć głuchych i z pewnością to, czym powinien być dla nas język.

W początkowej fazie naszych spotkań jedna z osób powiedziała, że głuchota jest gorsza od ślepoty. Pomyślałem wtedy, że to bzdura, bo gdybym już musiał wybierać, to wolałbym nie słyszeć niż nie widzieć. Dopiero potem zrozumiałem, że utrata jednego ze zmysłów, właśnie tego, który pozbawia nas zdolności komunikacji jest najtrudniejszym doświadczeniem.

Kiedy realizował Pan spektakle w przestrzeni miejskiej mówił o tworzeniu pewnej wspólnoty, o tym, że ta "integracja społeczna" ma wymiar terapeutyczny. Czy możemy mówić o takim zjawisku w kontekście "Nie mów nikomu"?

To moje pierwsze spotkanie z głuchymi w pracy, choć nie pierwszy raz współpracuję z aktorami "z ulicy", których tak naprawdę poznałem przypadkiem. Cały czas coś odkrywam i o to właśnie chodzi. Byłem głęboko zawstydzony swoimi reakcjami, tym jak mam się wobec nich zachować. My - osoby słyszące, nie wiemy o nich nic. Nie rozumiemy ich doświadczenia, choć one potrafią je wyrazić. I dla mnie to właśnie jest wartość dodana tego spektaklu. Bo język migowy jest niezwykły, a ludzie którzy się nim posługują są bardzo różni.

Język migowy w tym spektaklu będzie pełnił rolę głównego narzędzia teatralnego?

Będzie dominował.

Czyli spokojnie mogą przyjść na spektakl również osoby niesłyszące?

Jak najbardziej.

"Nie mów nikomu" to spektakl niemy?

Nie, paradoksalnie będzie to spektakl po brzegi wypełniony dźwiękami.

Jakimi?

Tego nie zdradzę.

Powraca Pan jako reżyser, ale też aktor. W jakiej roli pojawi się Pan na scenie?

Będę kimś z pogranicza akuszera i kelnera. Mam do wykonania pewne jasno określone zadanie...

rozmawiała Monika Nawrocka-Leśnik

* Adam Ziajski - reżyser, aktor i animator. Założyciel Teatru Strefa Ciszy i współtwórca Centrum Rezydencji Teatralnej "Scena Robocza".

  • "Nie mów nikomu"
  • scenariusz i reżyseria: Adam Ziajski
  • wideo: kolektyw WOOOM visuals
  • dźwięk: Maciej Frycz, Robert Gogol
  • kostiumy i scenografia: Grupa Mixer
  • obsada: Jacek Frąckowiak, Zofia Mądra, Kazimierz Mądry, Natalia Nowak, Piotr Nowak, Dominika Mroczek - Dąbrowska, Adam Ziajski
  • Scena Robocza (ul. Grunwaldzka 22, 4 piętro)
  • premiera: 25.11, g. 19
  • bilety: 15 zł