Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

Zobaczyć niewidzialnych

Wielu pracowników sektora usług to osoby niewidzialne - chociaż żyją i pracują pomiędzy nami, nie zatrzymujemy na nich wzroku. Mimo to codzienne korzystamy z ich pracy, bez której coraz trudniej wyobrazić nam sobie zwykły dzień. W tej grupie, na samym dole drabiny prestiżu, znajdują się dostawcy posiłków, działający pod szyldami globalnych korporacji. Ich atrybuty to charakterystyczne, kolorowe plecaki termiczne, telefony z nawigacją i aplikacjami stawiającymi im kolejne zadania oraz rowery albo skutery, na których - bez względu na porę dnia i nocy, pogodę czy warunki drogowe - przemierzają ulice miast, za drobną opłatą wypełniając ewangeliczny obowiązek: karmiąc głodnych i pojąc spragnionych. Wielu z nas zastanawiało się zapewne, kim są ci ludzie: skąd pochodzą i dokąd zmierzają, jakie są ich motywacje, cele, marzenia, radości i problemy. Czy odbierając zamówione posiłki i ciesząc się z zaoszczędzonego tak czasu albo denerwując zbyt długim oczekiwaniem - pomyśleliśmy także o warunkach ich zatrudnienia, dostępnej im osłonie socjalnej, ubezpieczeniu chorobowym, kosztach amortyzacji? Okazję do przemyślenia tych i wielu innych tematów mają widzowie spektaklu Delivery Heroes. Bohaterowie na wynos w Teatrze Polskim. Jego bohaterami i bohaterkami są właśnie dostawcy posiłków.

Kobieta w eleganckiej sukni i mężczyzna w garniturze stoją na podwyższeniu, trzymają ręce na barierce. Za nimi wyświetla się film z ludźmi leżącymi na plecakach. - grafika artykułu
fot. Maciej Zakrzewski

Prezentacja - ujęta w spektakularną, fantastyczną ramę - choć oparta na motywie współzawodnictwa, ukazuje postaci z tej grupy, pozwalając poznać ich charaktery, ambicje i przeróżne, zawodowe oraz życiowe, doświadczenia. Debiutujący w roli reżysera poznański aktor Konrad Cichoń zadbał o różnorodną formę poszczególnych scen, osadzając akcję w kontekście interaktywnego show z elementami gry, przeplatając przy tym odmienne estetyki i nastroje. Choć teatralni malkontenci mogą twierdzić, że widzieli już i znają podobne rozwiązania z innych przedstawień, montaż atrakcji przyciąga uwagę większości widzów, a podjęty temat ma szansę poszerzać horyzonty ich świadomości społecznej. Drobne niedociągnięcia - na poziomie fabuły, nie w pełni wykorzystanych możliwości użytych technologii czy nie zawsze konsekwentnego wykorzystania organizacji przestrzeni scenicznej - nie niweczą końcowego efektu ani nie zakłócają porozumienia twórców z publicznością. Mam przy tym wrażenie, że spektakl Cichonia może spełnić istotne zadanie edukacyjne, nie tylko jako źródło informacji, ale też przedstawienie satysfakcjonujące młodszą część teatralnej widowni, od której obecności w teatrze zależeć może już wkrótce przyszłość tej sztuki.

W zapowiedziach i przedpremierowych wywiadach Cichoń przyznawał, że dostawcy posiłków i realia ich pracy zainteresowały go już przed czterema laty, podczas pierwszych pandemicznych lockdownów. W wyludnionych miastach łatwiej niż kiedykolwiek wcześniej czy później dostrzec było osoby z charakterystycznymi plecakami. Pytania dotyczące ich pracy i osobistych historii skłoniły go do sięgnięcia do źródeł w poszukiwaniu odpowiedzi. Podjął więc próbę poznania kurierów i kurierek, przeprowadzając pogłębione wywiady z wieloma z nich, a nawet - w dążeniu do pełnego zrozumienia ich sytuacji - zatrudnił się w kilku firmach świadczących takie usługi. Uzyskane informacje posłużyły jako materiał dla scenariusza, który napisał wspólnie z Andrzejem Błażewiczem. Zrealizowany w Malarni Teatru Polskiego Delivery Heroes to pierwszy w Polsce spektakl teatralny, którego głównymi bohaterami są dostawcy z sześciennymi torbami na ramionach. Jego twórcom skutecznie udaje się zachęcić widzów do aktywnego - a przy tym niewymagającego wyróżnienia się spośród innych - współudziału w przedstawieniu i zaangażowanego śledzenia losów tych postaci, które wydadzą się im szczególnie interesujące, przekonujące czy miłe. Ukazując przeoczany, często lekceważony obszar funkcjonowania współczesnego świata, wypełniają podstawowe zadanie kultury, współodpowiedzialnej za tworzenie jego obrazu: dają nam szansę na dostrzeżenie systemu i zainteresowanie się zniewolonym nim Innym, w którym rozpoznać możemy podobieństwa do nas samych, a dzięki temu - lepiej go zrozumieć. Unikają przy tym niebezpieczeństwa egzotyzacji, zgodnie z humanistyczną perspektywą nie skupiając się na ewentualnych - wytwarzających i pogłębiających podziały pomiędzy "swoim" i "obcym" - różnicach, a na podobieństwach, które nas łączą.

Wchodzący do teatru widzowie otrzymują telefon, na którego ekranie pojawiać się będą adresowane do nich pytania, informacje i wskazówki. Na samym początku urządzenie prosi o podanie imienia i wybór opcji, w dalszej części mającej organizować nasze działania i poziom zaangażowania. Możemy - raczej symbolicznie, bez większego wpływu na dalszy przebieg zdarzeń - zdecydować się na rolę klienta lub kuriera. Na ekranie wyświetla się przeznaczone nam miejsce po jednej z dwóch stron podwyższonej widowni. Zajmując je, będziemy z góry przyglądać się działaniom kurierów, którzy na razie - pogrążeni w niezobowiązujących rozmowach - zdają się pozostawać "na standbyu" (w trybie gotowości - przyp. red.), czekając na zlecenia. Kolory ich kurtek pasują do barw plecaków, na których widnieją różnorodne nazwy, przypominające logo realnie funkcjonujących firm: Upon Eats, Syto.pl, Goryl.app czy Bart. Spojrzenie z góry prowokuje poczucie dystansu, sugerując istnienie bariery będącej efektem społecznej stratyfikacji. Kurierzy i kurierki, pozostawieni w studni sceny, przypominają współczesnych gladiatorów na arenie codziennej walki o przetrwanie. Stawką jest nie tylko ich powodzenie - nie zapominajmy, że od ich istnienia, skuteczności i wydajności zależy często nasza sytość i spokój. Na wysokich podestach pojawia się dwoje "gospodarzy wieczoru". Ubrani w wieczorowe stroje Kornelia Trawkowska i Piotr B. Dąbrowski zgrabnymi zdaniami profesjonalnych konferansjerów zapowiadają wyjątkowy konkurs dla dostawców. Osoba, która w nim zwycięży - zdobywając największą liczbę punktów, ale także zaufanie i sympatię widzów - wygra nieosiągalną dla większości zwykłych śmiertelników kwotę miliona złotych.

Prezentacja sześciorga uczestników i uczestniczek tej gry sugeruje - co nie powinno być w zasadzie szczególnym zaskoczeniem - sporą niejednorodność współtworzonej przez nich grupy zawodowej, obalając większość stereotypowych skojarzeń, które są przypisywane jej przedstawicielkom i przedstawicielom. Jesús (Alan Al-Murtatha), którego ojciec jest Syryjczykiem, urodził się na Podlasiu i świetnie mówi po polsku. Jaśmina (Aleksandra Samelczak), choć mogłaby pracować jako programistka, świadomie wybrała profesję kurierki, dającą jej wrażenie wolności. Billy (Adrian Delikta), który przyjechał ze Stanów Zjednoczonych i nie zna języka polskiego, uzupełnia studencki budżet dzięki realizacji wieczornych dostaw. Rzeczowy, ale też najmniej cierpliwy Mateusz (Mariusz Adamski) to aktor teatralny, którego pensja nie zapewnia wystarczających środków do życia, postanowił więc wziąć sprawy we własne ręce. Anton (Denis Kudijenko) i Natalia (Maria Kuśmierska), sprytnie poszukujący innowacyjnych sposobów jak najlepszego wykorzystania systemu organizującego ich obowiązki, są parą w życiu i w pracy. Tak szerokie spektrum postaci pozwala pozbyć się fałszywych przekonań dotyczących przyczyn, które skłaniają ludzi do podejmowania pracy dostawców. Choć nie wątpię, że każdy ze wskazanych przypadków może być odbiciem sytuacji realnych osób, ich zestawienie sugeruje, że na wykonywanie tej pracy zdecydować się może dosłownie każdy, co nie wydaje się w pełni wiarygodne. Tym bardziej jeśli jedną z ich motywacji, sugerowaną przez twórców Delivery Heroes, jest przygoda.

Nie oszukujmy się - kurierzy najczęściej podejmują pracę z potrzeby zdobycia środków do życia. System ich zatrudniania, podobnie jak w przypadku każdej profesji, która nie wymaga szczególnego talentu, umiejętności czy doświadczenia, pozwala na ciągłą zmienność pracowników, lekceważenie ich potrzeb, minimalne wynagrodzenia i działanie na akord, co prowokuje do podejmowania ponadnormatywnego wysiłku. Dojrzały kapitalizm potrzebuje takiej siły roboczej, dlatego sam wykształcił system jej wytwarzania. Kilka lat temu praktykę tę na przykładzie Stanów Zjednoczonych sportretował film Nomadland Chloé Zhao, którego scenariusz powstał na podstawie książki Jessiki Bruder, a nieco wcześniej - książka Barbary Ehrenreich Za grosze pracować i (nie) przeżyć. W Europie częściej zadania tego typu przypadają imigrantom i osobom doświadczającym życiowych problemów. Równocześnie jednak rozwój technologii informatycznych diametralnie zmienił praktykę takiej pracy, co słusznie zauważyli Cichoń i Błażewicz. Wiele korporacji funkcjonuje obecnie niczym amorficzne, a nawet niematerialne twory, które przyjmują jedynie funkcje pośredników, poprzez dostawców kojarząc wytwórców i odbiorców konkretnych towarów i usług. Ich przedstawiciele i przedstawicielki pozostają poza zakresem dostępności, a równocześnie - śledząc lokalizacje i zbierając dane na temat aktywności konkretnych osób za pośrednictwem wskaźników i algorytmów - sprawują nieograniczoną władzę nad każdym ogniwem tworzonych łańcuchów dostaw. Pułapka systemów motywacyjnych, dyscyplinujących, systemów nagród i kar wytwarza sieci zależności, z których trudno się wplątać. Czy możliwy jest bunt? Czy można się wyrwać  spod nadzoru czujnego oka Wielkiego Brata aplikacji?

Wszechwładzę systemu, którego organizacja stopniowo staje się głównym tematem spektaklu Cichonia, reprezentuje Matka Odwaga (Barbara Krasińska). Jeśli ta wyrachowana kobieta rzeczywiście jest matką, charakteryzująca ją czułość jest tylko pozorna, ważniejsza bowiem okazuje się ambicja i poświęcenie, jakiej oczekuje od własnych dzieci. Dostawcy nie mogą też liczyć na zrozumienie odbiorców, którzy w każdej wersji - prezentowanej przez Jakuba Papugę w roli "klienta modelowego" - okazują się niewyrozumiali, nieuprzejmi, opryskliwi, a nawet agresywni. W spektaklu dla młodzieży, w którym programowo umieszczone zostały elementy edukacyjne, takie i podobne uproszczenia, zdolne wywoływać dystans części publiczności, łatwiej zaakceptować. Młodsi widzowie mogą jednak poczuć niedosyt związany z niekonsekwentnym wykorzystaniem interaktywnego potencjału użytej technologii. Trzy czy cztery głosowania i możliwość wpisywania na żywo komentarzy odnoszących się do toczącej się akcji nie w pełni satysfakcjonują i nie dają wrażenia możliwego wpływu na przebieg akcji. Jednak otwarta przez Delivery Heroes możliwość dostrzeżenia realnych, żyjących i posiadających cechy indywidualne ludzi w osobach, które często kojarzymy jedynie jako przedstawicieli określonych firm, a także świadomość systemowego wyzysku, którego stają się ofiarami, zwiększając komfort naszego życia, wynagradzają drobne niedociągnięcia. Tym bardziej że spektakl, ukazując codzienny wysiłek rzeszy anonimowych pracowników, którzy pokonują dystanse mierzone długością równika, nadużycia i wyzysk, którym podlegają, przypomina o prawie do strajku. Nawet jeśli jego wizja jest utopijna, warto wierzyć w rewolucyjną siłę kolektywnego buntu, podnoszonego w imię praw i godności pracowników sektora usług.

Piotr Dobrowolski

  • Delivery Heroes. Bohaterowie na wynos
  • reż. Konrad Marek Cichoń
  • Teatr Polski
  • recenzja z 5.03

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024