Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Szczerość ma znaczenie

W najbliższy czwartek scena KontenerArt-u będzie należeć do zwariowanych Bydgoszczan z reggae'owego projektu Sielska. Zespołu udowadniającego, że można zdobyć popularność bez chodzenia na kompromis.

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

"Żądamy delegalizacji polskiego reggae!" - krzyczą internetowe memy od dobrych kilku lat, po tym jak grupka internautów skrzyknęła się na Facebooku, by zbierać petycję pod humorystycznym projektem ustawy. Z dnia na dzień rosła liczba popierających, choć oczywiście nie o realne powodzenie sprawy tu chodziło. Akcja rozniosła się pocztą pantoflową po całej internetowej Polsce, będąc raczej wyrazem protestu wobec poczynań co niektórych nadwiślańskich "Jamajczyków". Cóż oni takiego uczynili, by odmawiać im prawa do grania muzyki?

No cóż, nie ma co kryć, że wielu przedstawicieli polskiego reggae przerobiło gatunek na karykaturę. Parodię wymuszoną, naciąganą i nieautentyczną. Nie mającą zbyt wiele wspólnego z cudowną "muzyką serc" starych jarocińskich kapel pokroju niezapomnianego Daabu. Jak często daleko jest tym młodym farbowanym lisom do zespołu Piotra Strojnowskiego? I dlaczego tak niewiele dzisiejszych grup chce kontynuować drogę wytyczoną przez Izrael? Czy ktoś jeszcze pamięta o braciach Erszkowskich, o poznańskim Gedeonie Jerubbaalu?

Jako odbiorca nie działam w myśl głupiej polskiej zasady, że to co dobre skończyło się jak Metallica na "Kill'em all". I wcale nie uważam, by na twórczość wszystkich współczesnych polskich "rastafarian" należałoby spuścić zasłonę milczenia. Jednak z drugiej strony jak najbardziej rozumiem utyskiwania weteranów, którzy nie wgłębiając się w polskie podziemie, słyszą co gra na samej górze. Widzą, że jak wielu szkód narobił mainstream. Nie potrzeba nawet rzucać konkretnymi przykładami, wystarczy posłuchać radia, pooglądać teledyski i reklamy.

Reggae w polskim wydaniu stało się symbolem muzycznej tandety. Cierpią przez to przede wszystkim słuchacze, ale skutki tej przykrej sytuacji wcale nie mniej odczuwa scena tych "prawdziwych", którzy już na początku lat dziewięćdziesiątych znaleźli się na marginesie, całkowicie zdominowani przez pop i rock. Dziś trudniej im o tyle, że teraz dla statystycznego Jana Kowalskiego, kojarzącego Boba Marleya tylko z koszulek na straganach, reggae to na ogół piosenki, które faktycznie wcale nim nie są. To raczej koniunkturalnie pomyślane przeboje, skrojone podług aktualnie królującego trendu. Hip hop znów stał się modny? Damy infantylne rapy. Donatan z Cleo biją rekordy? Przerabiamy styl na bardziej słowiański. I jakoś tam się kręci.

Przykładów na to nie trzeba szukać daleko, wystarczy spojrzeć, co stało się z Basem Tajpanem. Niegdyś królem młodzieżowego raggamuffin, a dziś raperem tracącym wielu wiernych słuchaczy, którzy nie chcą przybić z nim piątki po jego ostatnich podrygach do melodyjek rodem z "Równonocy". Reggae to jeden z tych gatunków muzycznych, którego miłośnicy są szczególnie wyczuleni na bycie prawdziwym, zwłaszcza jeśli dobrze wiedzą, że powstał on w oparciu o pewne zasady. Dla rastafarian mityczny Babilon to zło świata - nie tylko ucisk, rasizm, przemoc, ale materializm, komercja i pieniądz...

Tym lepiej, jeśli na mapie polskiego reggae pojawiają się młodzi artyści, którzy z gracją baletnicy potrafią łączyć wierność tradycji z przebojowością, dzięki której jamajskie brzmienia posiadają nie tylko potencjał komercyjny, ale rozrywkowy, a nawet pozwalający na refleksję. Przykładem takich muzyków jest bydgoski zespół Sielska, który sześć lat temu zadebiutował z przytupem na Ogólnopolskim Festiwalu Artystycznym "Młode Talenty 2011". Zaszczytne trzecie miejsce pozwoliło im zagrać nie tylko przed Maleo Reggae Rockers i Strachy Na Lachy, ale zdobywać najwyższe trofea w całej Polsce.

Pierwszy sukces zdobyli na przeglądzie zespołów podczas Toruńskich Spotkań Kultury Studenckiej oraz w konkursie elbląskiego festiwalu "3 Kolory - Jedna Miłość". Później przyszedł czas na pierwsze miejsce na prestiżowym Slot Art oraz w Czwórka Reggae Contest na Ostróda Reggae Festival. Zwyciężyła wiarygodność. Jak podkreślają członkowie grupy, w dzisiejszych czasach potrzebujemy zjednoczenia. Ludzie łakną wspólnoty - chcą wymieniać i dzielić się z innymi muzyką i słowem, a zwłaszcza stojącymi za nimi emocjami. Dlatego jeśli grać, to szczerze, bez sztampy i nie na pokaz. A jeśli w Poznaniu, to najlepiej na scenie KontenerArt-u!

Sebastian Gabryel

  • Sielska
  • KontenerArt (ul. Ewangelicka)
  • 11.08, g. 20
  • wstęp wolny