Kultura w Poznaniu

Varia

opublikowano:

Łączenie indywidualności

Festiwal Światłodźwięki to miejsce spotkań artystek i artystów audiowizualnych z całej Europy. Między 20 a 21 października w Centrum Kultury Zamek usłyszymy reprezentantów i reprezentantki sceny hiszpańskiej, niemieckiej i polskiej w setach pokazujących performatywny potencjał muzyki i filmu. Cheslav Singh i Jakub Królikowski, organizatorzy Światłodźwięków, opowiedzieli nam o rosnącej popularności sztuki audiowizualnej i programie tegorocznej, ósmej edycji festiwalu.

Uśmiechnięty didżej obsługuje swój sprzęt siedząc na podłodze. Dookoła pomarańczowe światło. - grafika artykułu
Festiwal Światłodźwięki, fot. materiały organizatora

Lokalne środowisko muzyczne, w tym improwizowane i eksperymentalne, jest dość duże. Jednak poza Światłodźwiękami nie ma w Poznaniu wydarzenia, które łączyłoby performatywność muzyki i wideo. W zeszłych latach mówiliście, że nie tylko w Poznaniu nie ma tego rodzaju projektów, ale w ogóle niewiele jest ich w Polsce i Europie. Czy przez te 8 lat zaobserwowaliście jakiejś zmiany? Czy sztuka łącząca audio i wideo pojawiła się też w innych miejscach?

Jakub Królikowski: Obserwujemy coraz bardziej postępujące zmiany i cieszymy się, że możemy być ich prekursorami. Rzeczywiście w Polsce nadal jest to scena niszowa, ale budzi ona coraz większe zainteresowanie. W zeszłym roku mieliśmy rekordową liczbę widzów. Możemy zaobserwować zwrot w stronę sztuki audiowizualnej, co było też trochę naszym celem. Przed nami jednak jeszcze bardzo wiele wyzwań.

Jakich konkretnie?

J.K.: Głównie dotyczących skali wydarzenia. Zależy nam na tym, żeby sztuka audiowizualna była bardziej dostępna i zaskakująca - żeby idąc ulicą można było nagle wejść do jakiegoś tunelu czasoprzestrzennego, do przysłowiowego Hogwartu na peronie 9 i ¾. Wspomniała pani o scenie improwizowanej - popularność tego zjawiska świadczy o coraz większej otwartości obywatelek i obywateli na nowe rzeczy i o tym, że amatorzy nie boją się stawiać pierwszych muzycznych kroków w tej dziedzinie, a profesjonaliści nie zamykają się w swoich środowiskach.

Cheslav Singh: Wydaje mi się, że Światłodźwięki są jedynym z niewielu, nawet na skalę Europy, eventów poświęconych tylko sztuce audiowizualnej. Są festiwale, w których ta sztuka figuruje jako pojedynczy projekt, ale nie ma wielu wydarzeń całkowicie z nią związanych. Jednym z tego powodów jest to, że artyści audiowizualni są rozmieszczeni po całej Europie, nie działają razem w jednym miejscu, np. w ramach jednej pracowni, jak często się zdarza ze sztuką muzyczną czy malarską. Sztuka audiowizualna jest na tyle szeroka, że nie ma jeszcze określonych ram. Tworzą ją indywidualności z bardzo różnym podejściem. Dlatego cieszymy się, że Światłodźwięki są miejscem spotkań artystów rozrzuconych po różnych miejscach. A jeśli chodzi o wyzwania, to chyba największym z nich - tak jak powiedział Kuba - jest skala. Naszym celem jest działanie na coraz większą skalę i to nam się udaje. Liczba osób, które rozpoznają nazwę Światłodźwięki rośnie - w kraju i poza nim, chociaż poza Polską  to jest nazwa trudna do wypowiedzenia.

Wspomniał pan o tym, że środowisko artystów i artystek audiowizualnych jest rozproszone. Czy w związku z tym trudno jest programować festiwal? Co bierzecie pod uwagę, programując Światłodźwięki?

J.K.: Polegamy na naszych kontaktach, inspiracjach i analizach. Staramy się być na bieżąco. Zastanawiamy się nad tym, co może być interesujące i jednocześnie zrozumiałe dla odbiorców - co trzyma się ram gatunkowych, ale nie jest przekonceptualizowane, bo takie formy odrzucają publiczność. Nasze pomysły zawsze udaje się realizować. Nawet jeśli ktoś z zaproszonych artystów nie może przyjechać w danym roku, próbujemy za rok. Staramy się też, żeby program był spójny.

C.S.: Są na pewno jakieś kryteria o których możemy powiedzieć, tak jak wspomniana spójność, ale te kryteria wystarczą nam tylko w pewnym stopniu. Mówi się, że ci, którzy przez długi czas się czymś zajmują - w naszym przypadku to wystawianie i tworzenie sztuki audiowizualnej - po jakimś czasie mają tak zwane oczy jubilerów. Kiedy jubiler patrzy na stół pełen złotych czy metalowych wyrobów, to używając swoich doświadczonych oczu, potrafi z tego stołu wybrać biżuterię, która spełnia wszystkie najważniejsze kryteria. Nie zastanawia się długo nad wyborem. Jubiler docenia to, co zrobił inny jubiler. Takie oko jubilera wytworzyło nam się przez te lata szukania i tworzenia sztuki audiowizualnej. Często dostajemy propozycje różnych projektów i nie pamiętam sytuacji, kiedy się ze sobą nie zgadzaliśmy. Udało nam się wytworzyć spójne oczy jubilerskie.

Kogo w tym roku zaprosiliście do współpracy?

C.S.: Chyba najciekawszy artysta, którego udało nam się ściągnąć, mimo intensywnego rozkładu grania, to hiszpański Dr Truna. Tworzy sztukę performatywną, muzyczną i audiowizualną. Łączy instrument klasyczny - wiolonczelę, preparacje elektroniczne i warstwę wizualną. Jest jednoosobową orkiestrą. Czasami mówi się o nim, że reprezentuje sztukę neodadaistyczną, ale - tak jak Kuba wspomniał - bez tej warstwy konceptualnej. To jest bardzo konkretna, przyziemna sztuka.

Oprócz tego, że Dr Trunę zobaczymy na scenie, będzie on miał też swoją prelekcję.

C.S.: Tak, lubimy, jak artyści opowiadają o swojej sztuce, bo to przybliża ją publiczności. Doświadczenie pokazało nam, że dobrze jest usłyszeć, co twórca opowiada o swojej pracy artystycznej, a następnie zobaczyć ją na żywo. Staramy się, żeby na Światłodźwiękach było trochę tej warstwy edukacyjnej.

Do Poznania przyjadą także przedstawicielki sceny niemieckiej.

J.K.: Zaprosiliśmy dwie artystki z Niemiec - Maike Zimerman i Anastasiję Delidovą. To są panie, które tworzą głównie w medium wizualnym. Anastasija Delidova, chociaż działa zaledwie kilka lat, jest już pewnego rodzaju klasyką. Zajmuje się oświetlaniem architektury i projekcjami które reagują na ruch, wskutek czego ulegają modyfikacji, jak również coraz bardziej popularną sztuką wirtualną, czyli przetwarzaniem obrazu na żywo. Anastasija Delidova będzie występowała razem z zespołem Głupi Komputer z Poznania, w skład którego wchodzą: Michał Fetler z Jazzbandu Młynarski-Masecki czy Fanfary Awantury - na saksofonie, Daniel Karpiński, znany z takich zespołów jak Armia i Sweet Noise - na perkusji i Jakub Królikowski, czyli ja, na syntezatorach. Usłyszymy kompozycje nawiązujące do muzyki z Commodore64, ZX Spectrum i Amigi, które dopiero będą wydane na albumie.

C.S.: Z kolei Maike Zimerman trudno zaklasyfikować.  Można powiedzieć, że działa w zakresie live projection. Wpasowuje się w nurt filmu eksperymentalnego, ale jej wizualizacje powstają oczywiście na żywo. Maike będzie występowała ze mną i z bardzo ciekawym bębniarzem Nihalem Singhem. Spróbujemy razem stworzyć utwór audiowizualny bazujący na filozofii sikhijskiej.

Czy mieliście okazję wcześniej występować w tych składach?

J.K.: Z Głupim Komputerem graliśmy już dwa koncerty, ale pierwszy raz zaprezentujemy nasze kompozycje w nietypowej aranżacji, z Anastasiją.

C.S.: Z Nihalem graliśmy parę razy w duecie, ale pierwszy raz wystawimy ten projekt w pełnej odsłonie. Nihal gra na bębnach jori, które zostały zaprojektowane w szesnastym wieku w Indiach przez guru sikhiliskiego. Można powiedzieć, że to jest święty instrument. Od tego czasu bębny zostały zapomniane prawie zupełnie, ale na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych udało się je na nowo wprowadzić do obiegu. W tej chwili na świecie jest czterech bębniarzy obsługujących jori sikhijskie, więc to naprawdę małe grono. Pierwszy raz będziemy mogli usłyszeć ten instrument w Polsce. Poznamy go w mniej tradycyjnym kontekście, ze spreparowanym fortepianem i oczywiście warstwą wizualną przygotowaną przez Maike.

J.K.: Na zakończenie festiwalu planujemy audiowizualne jam session. To będzie wielki, wspólny finał, afterparty, ale z dbałością o główną ideę festiwalu. Nasz wieloletni współpracownik, Paweł Krupski, który zajmuje się wizualizacjami i sztuką cyfrową, będzie robił podczas tego jam session projekcje.

Jam session automatycznie kojarzy się z muzyką. Czy podczas Światłodźwięków do jam session będą mogły dołączyć nie tylko muzycy, ale też artyści i artystki związani ze sztuką wizualną?

C.S.: Oczywiście. To jest nasz autorski pomysł na jam session. Zapraszamy nie tylko muzyków, którzy chcieliby zagrać z artystami festiwalowymi, ale też wizualizatorów. Będzie możliwość podłączania się do projektora.

J.K.: Trzeba tylko przynieść swój komputer i odpowiednie kable. Zapraszamy również tych, którzy zajmują się malowaniem na żywo lub laniem olejów i podświetlaniem ich przy pomocy lustra. Takie rzeczy już u nas były i wiemy, że są w Poznaniu artyści i artystki, którzy działają w tym obszarze. Emocje można przekazywać nie tylko za pomocą tekstu czy muzyki, ale też światła i obrazu.

C.S.: Dodam też, że publiczność sztuki audiowizualnej będziemy rozszerzać w jeszcze jeden sposób. 20 października po raz pierwszy zorganizujemy coś, co roboczo nazwaliśmy Światłodźwięki Junior. Zaprosiliśmy klasy z różnych szkół na warsztaty konsumowania sztuki audiowizualnej. Spróbujemy dać dzieciom ramę konceptualną tej sztuki, dzięki czemu będą miały większą szansę ją zrozumieć. Z mojego prywatnego doświadczenia życiowego wynika, że takie inicjatywy zawsze się pamięta na długo.

Rozmawiała Magdalena Chomczyk

  • Festiwal ŚWIATŁODŹWIĘKI
  • 20-21.10
  • Centrum Kultury Zamek, SARP
  • bilety: 50 zł na całość (3 wykłady, 3 koncerty, afterparty)
  • więcej na www.swiatlodzwieki.pl

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023