Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Mądrość osła

Wszędzie go pełno. Sześć miejsc prezentacji, a w każdym zupełnie inny klimat, bogactwo wątków, barw, faz, dziedzin. Pół tysiąca prac wprawia w osłupienie. Malarstwo, grafika, scenograficzne dekoracje, sztandary. "Nie ma sztuki bez wyobraźni" - mówił i to wszystko wyjaśnia. "Bo co bez niej pozostaje? Konceptualizm, po prostu". O Jerzym Piotrowiczu pisze Monika Piotrowska.

. - grafika artykułu
fot. archiwum Muzeum Narodowego w Poznaniu

Żywił się wyobraźnią. Tę z kolei karmił rozmową ze starymi mistrzami i znajomością rzeczy. Konceptualizm bez pardonu obnażał. "To jest bez wyobraźni. To jest literacka sztuka, służy do czytania i opowiadania. A jak się patrzy na ładne obrazy, to one są do oglądania". Cenił kontynuację, związek z poprzednikami. Dialog przez wieki i odrębność gatunku. "Picasso nigdy nie namalował abstrakcyjnego obrazu, zawsze się do czegoś odwoływał. Wykorzystywał literaturę, ale namalowaną, a nie opowiedzianą".

Ruda odrębność

Oto kierunek Piotrowicza. Dzięki niemu mógł obrać każdą ścieżkę, w tym namalować pierwszorzędnego, swojego "picassa" (Muzycy w pracowni Picassa III, nowe patio MNP). Lubił podążać w głąb obrazów dawnych malarzy, wymyślać, co jest tam dalej, gdzie przedstawienie się kończy. "Żeby tak można tam było wejść i zobaczyć" - życzył sobie. Ponawiał wizyty u Velázqueza, Rembrandta, van Gogha, wpraszał im różnych gości, sprowadzał ich również do siebie. Wyobraźnia nie stawia granic. Wystawa w Muzeum Narodowym (4 sale!) nosi tytuł Piotrowicz i goście, a kuratorka wpuściła też własnych gości - polskich artystów, budując ich związek z dorobkiem Piotrowicza przez pokrewieństwo motywów. Jak się można spodziewać, wyobraźnia kuratora odbiega od fantazji artysty, spośród gości kuratorki harmonijnie wpisują się w wystawę tylko dwaj: Zygmunt Waliszewski i Kamil Kuskowski (drugi tak skutecznie, że jego instalacja, zastawiony wiktuałami stół, została zjedzona przez gości wernisażu). Nieważne. Jest przecież Piotrowicz.

Uczty i infantki rozwalają nadętość muzeum (w starej części). Aż dech zapiera. Naga ruda u szczytu stołu rozsadza schematy (Uczta z łabędziem). Przed nią majaczy łabędź i jarzy się żółto-oranżowa broda kawalera, który urwał się z Wymarszu straży nocnej Rembrandta, lecz nie oni są tematem, lecz intrygująca rudość i nagość, burza włosów, oczy i piersi. Biusty rozmnażają się w innych obrazach, sporo tu po sąsiedzku koryntianek - w długich sukniach, sięgających tylko do stanu. Zabieg zaskakujący. Infantkę Małgorzatę wprowadzał Piotrowicz dla koloru i dziewczęcej niepewności; kobietę, wcale nie idealną, za to dojrzałą w latach - dla okazania respektu i fascynacji wobec jej odrębności. Używając rozchwianych kształtów, potrafił obejść wszelką wulgarność, prostactwo, śmieszność. Malował grubo kładzioną farbą, z kilku pociągnięć wyłaniają się wiodące zarysy kształtów. Więcej nie trzeba. Malarskie mięso, farby, są równorzędne motywowi.

Ale wcześniej była grafika. Doskonała od początku. Jak i jego kobiety. W galerii EGO są tylko one, w drzeworytach z lat studenckich. Tadeusz Jackowski, jego opiekun w PWSSP: - Jurek miał niezwykły instynkt technologiczny, którego mu wszyscy szczerze zazdrościli.

W EGO są 43 przenikliwie dojrzałe prace. Pląs życia ku śmierci i niewiadomej, zaklęty w kobiecie; forma dziwnie koślawa, chwiejna, niechcący zbójnicka; echo dłuta Skoczylasa, Skotarka, Wronieckiego. Kobieta jako uosobienie nieporozumienia bytu.

Ważne sprawy do załatwienia

"Ja maluję dla siebie, nie wierzę w żadne społeczne role artysty. Lubię tu siedzieć, otaczać się tym wszystkim. Nie umiałbym bez tego żyć. Umrę tu i będę żył tak, jak żyję".

Malował tak, jak mówił, i mówił tak, jak malował - namiętnie, konkretnie i zmierzając szybko do pointy. Rozbrajający przez trafność i lapidarność. Bez tworzenia figur opisowych, zbędnych przymiotników, mnożenia niuansów, pompy, patosu. Wszystko wyłożone wprost, czasem w złości, ale częściej zupełnie naturalnie. Słuchać go czy oglądać jego prace to przyjemność. Po prostu.

W technice olejnej zaczęło się w kilka lat od pierwszych odwiedzin w wielkich galeriach Europy, gdy wyjeżdżał z Teatrem Ósmego Dnia. Gdzieś w połowie lat 80. porzucił wygładzanie i dopieszczanie form; tę przemianę śledzić można na wystawie w Arsenale, obok muzealnej - drugiej największej. Ogrom dorobku trudno udźwignąć, w Muzeum Narodowym się to udało (autor aranżacji: Andrzej Okińczyc). Arsenał, mimo potężnej scenografii z rozbitą arką, przytłacza przeładowaniem w sali grafiki oraz smutkiem i falstartem wczesnych obrazów, szczególnie tych "zaangażowanych" z początku lat 80. - jedynych, przy których zbywało mu na fantazji, a w technice olejnej niewiele wtedy się jeszcze u niego działo. Piotrowicz sam przyznawał, że malował je koniunkturalnie. Nie każde świadectwo drogi rozwoju jest interesujące dla publiczności.

"Każdy ma swoje ważne sprawy do załatwienia. A jak załatwi, to umiera". Był rok 1999, gdy wypowiadał tę i przytoczone wyżej uwagi, a każde ówczesne jego słowo jest dziś boleśnie aktualne. Miał w sobie rzadką dociekliwość i dziecięcy entuzjazm w formułowaniu własnych wrażeń. Zaraźliwy. Poparty wielką erudycją.

Arsenał zaczyna wciągać, gdy pojawiają się Żydzi. Lata 90., farba zaczyna żyć. Starotestamentowcy we współczesnych kapeluszach i płaszczach, czarne sylwetki z narastającym światłem w twarzach, wyjście ludzi z ciemności. Właśnie ludzi - Żydzi jako symbol ludzkości, a nie narodu. Człowiecze rysy zindywidualizowane kilkoma mięsistymi machnięciami szpachli i pędzla. Mistrzostwo. Z mroku ku światłu zmierzaliśmy przecież jako ludzie jeszcze w latach 90.

W Muzeum Narodowym odtwarzany jest materiał telewizyjny z cytowanymi tu częściowo wypowiedziami Piotrowicza, zarejestrowanymi na krótko przed jego niespodziewaną śmiercią. Te kilka wypowiedzi to promienie słońca spomiędzy ciemnych chmur, powiew świeżego powietrza. Tak one, jak dzieła, uderzają aktualnością. Bo Piotrowicz miał wspaniały dystans do siebie i do człowieka. W 1989 roku powstał portret trójcy Zaczynamy od nauki alfabetu. Osioł w okularach rozkłada książkę przed dwoma małpami.

Brakuje nam dziś tak mądrych zwierząt.

A teraz, Polaku, spójrz w lustro, weź książkę i się poucz.

Monika Piotrowska

Festiwal Jerzego Piotrowicza:

  • Galeria EGO, ul. Wyspiańskiego 41/3, Czarne i białe, do 31.03
  • Galeria FWD, ul. Św. Marcin, Pasaż Różowy, lokal 24, do 31.03
  • Teatr Ósmego Dnia, ul. Ratajczaka 44, II p., do 3.04
  • Muzeum Narodowe, Al. Marcinkowskiego 9, do 2.04
  • Galeria Miejska Arsenał, Stary Rynek 6, do 2.04
  • Galeria Sztuki Współczesnej Garbary 48 zakończyła prezentację