Podobno najbardziej twórczy artysta to głodny artysta. Tak mówią słuchacze, krytycy, dziennikarze muzyczni... Trudno jednak sądzić, by twórcy rzeczywiście chcieli karmić się wyłącznie powietrzem we wnętrzu studia. O wiele częściej wspominają w rozmowach o chęci spełnienia tego odległego, wydawałoby się, że zupełnie nieosiągalnego marzenia, jakim jest mityczne "życie z muzyki". W Polsce to niewątpliwie wyzwanie. Plan B muszą mieć nawet ci, którzy wydają się nam na tyle popularni, by nie musieć martwić się o swój byt. Tymczasem nawet Król w niedawnym wywiadzie dla jednego z branżowych magazynów pozbawia młodych złudzeń. Stawianie na jedną kartę wydaje się być dla niego głupotą. Po lekturze jego wypowiedzi nasuwa się wniosek: dzieciaku, jeśli chcesz tu grać i przeżyć, to nie rzucaj od razu wszystkiego w diabły, a przede wszystkim zadbaj o swoje interesy. By nie obudzić się kiedyś z ręką w nocniku jak Robert Brylewski z ZAiKS-em.
Fani artystom, artyści fanom
Pod względem finansowym polskiemu rynkowi muzycznemu zawsze było daleko do ideału. Dlatego platformy crowdfundingowe to tym bardziej fajna, a przede wszystkim potrzebna rzecz. W końcu debiutanci często nie tylko muszą walczyć o przeżycie, ale o środki choćby na nagranie dema, a co dopiero pełnoprawnej płyty. Wtedy z pomocą mogą przyjść ludzie dobrej woli. Przykład zespołu Sambor pokazuje, że jest ich więcej niż można by sądzić. Niby stale spada sprzedaż płyt, niby coraz mniej wydajemy na kulturę, a jednak wciąż są osoby, które decydują się sięgnąć po portfel, by wspomóc artystę.
Sambor Kostrzewa jest nim przez duże A. Tyski wokalista i kompozytor debiutował za złotych czasów pamiętnego serwisu MySpace, którego użytkownicy szybko ocenili go jako jednego z ciekawszych głosów młodego pokolenia. Trudno było go zaszufladkować, jeszcze trudniej przewidzieć, w którym kierunku uda się ze swoją muzyką po wydaniu debiutanckiej płyty o jakże znaczącym w tym kontekście tytule "Yesterday is unknown".
Bruksizm kosztuje
Czujni miłośnicy polskiej sceny undergroundowej mieli nosa. Już na starcie odkryli w Kostrzewie wyjątkowy potencjał, dzięki czemu o młodym muzyku z Tych szybko zaczęły rozpisywać się coraz poważniejsze media. Nieszablonowa, ambitna elektronika połączona z rockowym, bardzo gustownym klimatem, zabrzmiała świeżo i obiecująco. Nie trzeba było długo czekać, aż Sambor stał się rozpoznawalny w całym kraju. Tysiące odsłon na YouTube przełożyły się na koncerty na wielkich festiwalach typu Open'er czy Spring Break.
To jednak wcale nie oznaczało końca problemów, z jakimi musi borykać się przeważająca część podziemia. Kostrzewa, wspólnie z grającym z nim Michałem Lipińskim, Krzysztofem Kuźnikiem i Adamem Cyzio, postanowił zwrócić się do fanów o pomoc w realizacji drugiego albumu. Odzew był błyskawiczny - zespół uzbierał środki na wydanie "Bruksizmu" w ciągu... kilkunastu godzin. Z pewnością będzie tak również teraz, kiedy grupa przymierza się do nagrania nowej EP-ki, najpewniej zbliżonej stylistycznie do melancholijnej twórczości Jamesa Blake'a i Kinga Krule'a. Można strzelać w ciemno, że po zaprezentowaniu jej na scenie KontenerART, datki znów zaczną spływać jak szalone...
Sebastian Gabryel
- Sambor
- KontenerART (ul. Ewangelicka)
- 4.08, g. 20
- wstęp wolny