Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Aktywizacja wyobraźni

- Stałym tematem w mojej pracy fotograficznej jest problematyka spojrzenia. Mam tu na myśli zarówno wzrok kierowany przez kogoś na nas, jak i to, jak my postrzegamy innych - mówił Fabrice Picard w czasie swojej wizyty w Poznaniu. W Domu Bretanii do 16 lipca można oglądać wystawę jego fotografii Faceless.

. - grafika artykułu
fot. Elwira Wróbel

Po raz pierwszy od początku pandemii Dom Bretanii zorganizował wydarzenie w swojej siedzibie. Od 2020 roku można w nim było oglądać różne wystawy, lecz ze względu na obostrzenia wernisaże i wydarzenia towarzyszące ekspozycjom odbywały się w formule online. Tym razem, w związku z prezentacją swojego najnowszego projektu artystycznego Faceless, Poznań odwiedził osobiście fotografik Fabrice Picard. Podczas piątkowego spotkania z publicznością opowiedział o tym, co go interesuje jako artystę, oraz przybliżył kulisy pracy nad Faceless.

Faceless jest nietypową serią portretów, w której twarze osób fotografowanych przysłaniają długie włosy. Z tego powodu nie tylko nie jesteśmy w stanie dostrzec mimiki czy emocji modeli, ale i czasem wręcz możemy pomylić ich płeć. W nowej, pandemicznej codzienności ten wieloznaczny cykl nabrał zresztą nowych, nieoczekiwanych, a przy tym i niezamierzonych przez samego autora sensów. - Projekt Faceless odnosi się do wielu aspektów dzisiejszego życia publicznego i prywatnego. Obecne w nim "nierozpoznawanie twarzy" zbiega się też z tym, co sami przeżywamy - przyznała Elżbieta Sokołowska, dyrektorka Domu Bretanii.

Picard pochodzi z północnej części Bretanii. W wieku dwudziestu czterech lat zainteresował się w fotografią. - Mam brata bliźniaka, który dzieli ze mną to zainteresowanie i również jest fotografem. Kiedy studiowałem w Paryżu, mieszkałem blisko Zoo. Chodziłem do niego oglądać zwierzęta. Interesowało mnie to, jak one nas postrzegają. Stworzyłem wtedy cykl fotografii czarno-białych dotyczących zwierząt pt. Animae, za który zostałem nagrodzony na prestiżowym festiwalu fotograficznym w Arles. Docenienie przez środowisko pozwoliło mi na rozwój zawodowy i sprawiło, że zacząłem dostawać różne zamówienia - przyznał artysta, który od tego czasu pracuje zarówno w dziedzinie fotografii komercyjnej, jak i artystycznej.

Picard w ramach aktywności prywatnej i artystycznej realizuje serie fotograficzne. Z ich pomocą eksploruje interesujące go problemy. - Moje cykle bardzo się od siebie różnią, przez co może się wydawać, że ich autorami są inni ludzie. Łączy je jednak wspólny meta-temat. To analiza fotografii, odpowiadanie sobie na pytania, czym ona jest dla mnie, czy po co robi się zdjęcia - powiedział.

W jednej z minionych serii Les jardins de Lucifer (Ogrodach Lucyfera) Picard uchwycił to, jak natura na niezamieszkanej wyspie położonej u wód Marsylii przenika się z ruinami fortyfikacji i zabudowań - w tym szpitala, w którym poddawano kwarantannie osoby wpływającego do miasta. - Badałem w tych zdjęciach temat związany z granicą, ale nie z taką, co przebiega między państwami, a tą znajdującą się między tym, co widzę i sfotografuję i tym, co potem odczyta widz - wyjaśnił.

Z kolei w La Mort Dévisagée artysta eksplorował fotografię nagrobną, podlegającą z biegiem lat niszczącej sile czasu. - Interesowały mnie zdjęcia znajdujące się pod szkłem bądź emaliowane, które umieszcza się na nagrobkach. Gdy zauważyłem to, jak zmieniają się ulegając czasowi, zacząłem je fotografować. Do dziś z dużym przejęciem wspominam zdjęcie na grobie, w które "wdarła się" zieleń. Można powiedzieć, że je z powrotem przejęła. Podczas gdy my, fotografowie próbujemy tak wykadrować obrazy, aby ująć coś w sposób, jaki sobie zamierzyliśmy, to czasem przyroda może rościć sobie prawa do naszych zdjęć - wyjaśnił.

Jednym z impulsów do stworzenia cyklu Faceless było zdjęcie, które Picard zobaczył w prasie. - Znajdowały się na nim dwie kobiety. Jedna miała twarz zakrytą chustą z powodów religijnych. Z kolei towarzysząca jej kobieta miała oczy zasłonięte czarnym paskiem z powodu prawa do ochrony wizerunku. Pomyślałem wtedy: "Jak to jest możliwe, że dziś publikuje się w gazecie zdjęcie dwóch osób, które są w zasadzie nierozpoznawalne? Czemu ma to tak naprawdę służyć?". Żyjemy w społeczeństwie, w których wszystko wydaje się proste, a idąc ulicą rozpoznajemy swoje twarze. Może się jednak zdarzyć sytuacja, że dziś bądź w przyszłości ludzie będą mieli zasłonięte twarze. Jak wpłynie to na nasze poczucie bezpieczeństwa? Gdy nie będziemy mogli się rozpoznawać czego się w ten sposób pozbawimy? Stąd zdecydowałem się na realizację serii, w której prosiłem ludzi o zasłanianie twarzy włosami. Trudno nie oprzeć się również wrażeniu, że jako społeczeństwo pewnych rzeczy nie chcemy po prostu widzieć i wypieramy je. Tak dzieje się choćby z problemem ocieplenia klimatu, który na co dzień ignorujemy - opowiadał.

Picard zaczął Faceless od fotografowania znajomych i sąsiadów. Eksperymentując z tłem zauważył, że powinien wybierać możliwie neutralne przestrzenie - aby stworzyć iluzję, że zasłonięte włosami twarze są normą. - Chciałem zrealizować całą serię i sprawić, aby te zdjęcia wyglądały poważnie, a ludzie nie brali je za żarty. Nad cyklem zacząłem pracować długo przed pandemią - czasem, w którym zaczęliśmy zakrywać sobie połowę twarzy. Ale kto wie - może sytuacja tak się rozwinie, że niedługo będziemy zakrywać je sobie już w całości? - zastanawiał się artysta.

Picard również w Poznaniu szukał osób długowłosych, aby ich sportretować w ramach projektu Faceless. Sesje zdjęciowe odbyły się w sobotę.

Marek S. Bochniarz

  • Spotkanie z Fabricem Picardem wokół wystawy fotografii Faceless
  • Dom Bretanii
  • 2.07
  • wystawa czynna do 16.07

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021