Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Ultraawangarda i punk rock... w muzeum

Czy twórcza wolność i bunt rozgoszczą się w murach Muzeum Narodowego w Poznaniu? A może będziemy mieli szansę spotykać się z legendą? O wystawie Ultraawangarda. Koło Klipsa i poznański underground lat 80. XX wieku opowiadają jej współkuratorzy - Anna Borowiec i Krzysztof Gajda. Pyta Agnieszka Nawrocka.

Pluszowy czerwono-szary dom na kółkach leży na podłodze galerii. - grafika artykułu
Leszek Knaflewski, "Domek", 1986, kolekcja Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, fot. Jan Gaworski

Zapytam trochę prowokacyjnie. Od pierwszej wystawy Koła Klipsa minęło 40 lat, a mówimy o alternatywie. Mówimy też o szczególnym gatunku muzyki, który trafia do Muzeum Narodowego. Czy ta wystawa to znak, że Koło Klipsa i punk rock lat 80. się sklasycyzowały?

Anna Borowiec: Jeśli chodzi o Koło Klipsa, to mówimy tutaj o samym początku kariery artystycznej twórców związanych od początku lat 80. z poznańską PWSSP. Koło Klipsa działało kilka lat, w latach 1983-1990. Prace artystów tworzących grupę: Mariusza Kruka, Leszka Knaflewskiego, Krzysztofa Markowskiego, Wojciecha Kujawskiego czy Piotra Kurki trafiły już w drugiej połowie lat 80. do kolekcji muzealnych. Największy zbiór obiektów Koła Klipsa kupiło wówczas Muzeum Sztuki w Łodzi. Kuratorzy pracujący w muzeum uznali dorobek grupy za ważny w kontekście innych zjawisk współtworzących polską scenę artystyczną lat 80. Grupę zapraszano na najważniejsze wystawy odbywające się pod koniec tej dekady, zarówno w Polsce, jak i poza jej granicami. A więc tak! Choćby z przyczyn formalnych można powiedzieć, że "muzealizacja" dorobku grupy dokonała się dawno temu. Mimo jej punkrockowego stylu. Bo musimy tutaj wspomnieć, że obecność muzyki na wystawie związana jest z aktywnością Leszka Knaflewskiego, który był członkiem pierwszej punkowej kapeli działającej w Poznaniu - zespołu STEN. W przyziemiu PWSSP mieścił się też kultowy klub Dno.

Krzysztof Gajda: Z kolei śmierci rocka w zasadzie nie trzeba ogłaszać, bo co najmniej w latach 90. już było jasne, że "rock jest martwy, stary" (śmiech). Mówię to oczywiście przewrotnie, bo choć rock rzeczywiście już nie oddziałuje jak w latach 70. czy 80., już nie ma takiej dynamiki, jaką miał kiedyś, ale funkcjonuje, w różnych mutacjach. Artyści ciągle tworzą i co więcej, są też tacy ludzie, którzy chcą tej muzyki słuchać. Koncerty przyciągają fanów, więc i tu działa zasada, że sztuka się raczej rozszerza, niż jakiś jej odłam zamyka. A to, że punk rock się kończy, jako bardzo żywotne, buntownicze, artystycznie świeże zjawisko, niektórzy bohaterowie naszej wystawy obwieszczali już na początku lat 80. Jednak kulturowo jest to taki dorobek, który już w muzeum może się znaleźć. Sztuka się zmienia i Muzeum Narodowe jest po to, żeby takie zjawiska rejestrować. Tak myślę, wierzę w to.

Mamy Koło Klipsa i muzykę rockową. Te dwie przestrzenie komentują się nawzajem, są niezależne? Jak to będzie pomyślane?

A.B.: Sfera muzyki, dźwięku była obecna na wystawach grupy Koło Klipsa organizowanych w Galerii Wielka 19. Bo historia grupy jest nierozerwalnie związana z tą przestrzenią, którą w latach 80. prowadził Stefan Ficner. W maju 1984 roku Leszek Knaflewski z Cezarym Ostrowskim nagrali ścieżkę dźwiękową, która była odtwarzana podczas wystawy. Dźwięk towarzyszył twórczości i działalności dydaktycznej Knaflewskiego przez kolejne dekady - przypomnijmy, że prowadził on później Pracownię Audiosfery w poznańskiej ASP.

K.G.: Nie trzeba się ograniczać w myśleniu tylko do punk rocka. To jest oczywiście bardzo wyraziste zjawisko, ma całą swoją kulturę, subkulturę, która się z nim wiąże, ale muzyczna część wystawy jest poświęcona ogólnie rozumianej scenie alternatywnej, której punk był ważną, ale tylko częścią. Mówimy też o szerszym zjawisku - o pewnym stylu życia, sposobie myślenia, alternatywnym podejściu do kwestii społecznych, także do polityki. Ruchy młodzieżowe koncentrowały się wokół muzyki gitarowej, ale to sięga znacznie dalej.

Wymieniliśmy nazwiska twórców z Koła Klipsa. A jaka muzyka zabrzmi na wystawie?

K.G.: Zaczynamy od tego, co nas zainspirowało, czyli tych zespołów, w których grał Knaflewski, bo to nie tylko STEN, ale również SOC, grupy związane z poznańskim liceum plastycznym, czyli KSR Korpus Szybkiego Reagowania, Kres. W ten sposób wszystko zaczyna się rozrastać, jak taka muzyczna roślina. Z trzonu, gdzie Knaflewski był ważny, wychodzi inna istotna część, czyli współtwórcy zespołów, które działały w "plastyku" - Andrzej Karpiński i jego działalność artystyczna - zespół Reportaż, ważny, alternatywny, eksperymentalny zespół lat 80. Jest klub Dno, który był pierwszym sformalizowanym miejscem, gdzie spotykało się poznańskie środowisko punkowe. Tam działał Cezary Ostrowski, który założył zespół Bexa Lala. Jest bardzo ważny zespół poznański Zbombardowana Laleczka. Dalej możemy iść "pilskim tropem", bo jest to ważna część - migracja, zasilanie Poznania i sceny poznańskiej ludźmi przyjezdnymi, którzy przyjeżdżali tu na studia. Mamy zespoły Grabaża, jak Ręce Do Góry, Pidżama Porno, która jest pewnie najtrwalszym bytem zrodzonym z tamtej sceny alternatywnej. Później cała scena hard core/ punk. Z niej wywodzi się ruch Straight Edge, który w Poznaniu jest związany z Adamem Szulcem i jego zespołami, m.in. Cymeon X. Pod koniec lat 80. pojawił się w Poznaniu Patyczak, tworzący jednoosobowy zespół punkowy Brudne Dzieci Sida. Pokazujemy panoramę tego, co się wtedy działo. Pewnie nie wszystko, ale te ważne rzeczy, trwałe udało się uchwycić.

Myślę, że o ile do muzyki łatwiej wrócić, można sobie teksty tych zespołów przestudiować, przeanalizować, to dla ludzi, którzy nigdy nie słyszeli o Kole Klipsa, wyobrażenie sobie tej wystawy jest pewnie trudniejsze. Na czym polegała wyrazistość i wyjątkowość tej grupy?

A.B.: Koło Klipsa wyróżniało się na tle innych ugrupowań artystycznych działających w Polsce w latach 80. Ten okres w sztuce był czasem powrotu malarstwa, często wielkoformatowego, zwrotem w stronę tego wszystkiego, co było nieobecne w sztuce poprzedniej dekady - w którym dominował cechujący się minimalizmem formalnym konceptualizm. Ci, którzy zaczynali wtedy tworzyć i kończyli uczelnie artystyczne na początku lat 80., zwrócili się w stronę zupełnie innej poetyki. Państwowa Wyższa Szkoła Sztuk Plastycznych w Poznaniu przechodziła wówczas ogromną reformę. W 1981 roku, jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego, miały miejsce pierwsze demokratyczne wybory, przy udziale dużej grupy studentów. Rektorem został wówczas Jarosław Kozłowski, współtwórca polskiej sztuki konceptualnej, który zaczął reformować uczelnię. Zaprosił do Poznania artystów z innych ośrodków. Jednym z twórców, który rozpoczął wtedy pracę w poznańskiej PWSSP, był Jerzy Kałucki. Kałucki już w latach 70. łączył za pomocą języka geometrii swoje obrazy z przestrzenią pozamalarską. To jest o tyle ważne, że prace Koła Klipsa związane są ze zjawiskiem uprzestrzennienia malarstwa. Wszyscy artyści tworzący grupę spotkali się w III Pracowni Malarstwa prowadzonej przez Kałuckiego. Mariusz Kruk był wtedy asystentem profesora. W pracowni studiowali też Leszek Knaflewski, Krzysztof Markowski i Piotr Kurka. Już w swoich pracach dyplomowych artyści ci przekraczali medium malarstwa. To, co jest charakterystyczne dla twórczości grupy Koło Klipsa, to posługiwanie się nietypowymi, nietrwałymi tworzywami, często materiałami organicznymi, takimi jak ziemia, patyki, gałęzie, drzewo, ale też przedmiotami codziennego użytku. Twórcy przekształcali je w niezwykłe obiekty przestrzenne. Wiele ich prac właśnie z tego powodu nie przetrwało, znamy je już tylko z dokumentacji fotograficznej. Te, które się zachowały, będziemy pokazywać na wystawie. To są obiekty hybrydy, które można sytuować w obszarze języka surrealizmu, dadaizmu, w których dochodzi do odwrócenia znaczeń, zaskakującego przekształcenia znanych nam przedmiotów w coś nieoczywistego, co mogłoby istnieć jedynie w przestrzeni marzenia sennego czy wyobraźni dziecka. Na wystawie będzie prezentowany na przykład domek na kółkach, który wygląda jak ciągnąca się droga. Mamy rycerza z ziemi z tępym mieczem, czerwoną gwiazdę z piórami. Te prace są interesujące wizualnie i przeniosą widzów w zupełnie nowy, zaskakujący wymiar rzeczywistości.

A czy i w jaki sposób posłuchamy muzyki?

K.G.: Posłuchamy jej na różne sposoby. Będziemy mieli kąciki dźwięku i obrazu, będzie możliwość skorzystania z serwisów streamingowych albo przynajmniej streamingu muzeum. Nie tylko na wystawie będzie można posłuchać, ale także taką playlistę włączyć, idąc do albo z muzeum, lub wspominać po latach.

Czyli wystawa zostanie nam i w uszach, i pod powiekami?

K.G.: Miejmy nadzieję. Przy czym jej część muzyczna ma także bogatą stronę wizualną, bo przecież są pokazywane ziny, plakaty, zdjęcia. Dzisiaj swego rodzaju muzealność wynika choćby z tego, że jeśli obcuje się z tymi materiałami, to czuć już dotyk historii.

A.B.: Dwie części wystawy łączą się ze sobą, ale każda z nich będzie prezentowana w odrębnej przestrzeni, a te będą się dźwiękowo i wizualnie dopełniały. Widzowie będą mogli obejrzeć oryginalne obiekty pochodzące z archiwów zespołów punkrockowych. Myślę, że śmiało można powiedzieć, że będzie to gratka dla kolekcjonerów. Dotarliśmy do oryginałów zinów, projektów plakatów, kaset magnetofonowych, rękopisów tekstów, maszynopisów, instrumentów. Zaprezentujemy je na wystawie. Myślę, że muzyczna część wystawy będzie równie atrakcyjna jak ta, na której zaprezentujemy prace Koła Klipsa. Oprócz obiektów przestrzennych będą to rysunki, fotografie czy archiwalne nagrania wideo.

W takim razie już się nie mogę doczekać.

A.B.: Wystawa zostanie otwarta 4 kwietnia i potrwa do 28 lipca. Będzie sporo czasu, żeby przyjść i ją obejrzeć.

Nawet wielokrotnie...

K.G.: Tak, nawet wielokrotnie, do czego oczywiście zachęcamy!

Rozmawiała Agnieszka Nawrocka

  • Ultraawangarda. Koło Klipsa i poznański underground lat 80. XX wieku
  • Muzeum Narodowe
  • czynna: 4.04-28.07
  • bilety: 13-20 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024